Valerjan Romanovski to rekordzista Guinnessa. W Ann opowiada o wpływie zimna na zdrowie i odporność organizmu [MAGAZYN ANN]

Kiedy ostatni raz chorował? Nie pamięta. Codziennie, bez względu na pogodę i porę roku, zakłada tylko podkoszulek z krótkim rękawem. Przez chłód zbudował silną relację między swoim ciałem i umysłem. O wyprawach, rekordach, projektach i przemyśleniach w rozmowie z Ann opowiada Valerjan Romanovski, wielokrotny rekordzista Guinnessa. Ostatni rekord najdłuższego przebywania w lodzie pobił trzy miesiące temu. Jak się dziś czuje Valerjan Romanovski? Przeczytajcie w Magazynie Ann.

Rekordzista Guinessa w Magazynie Ann: W Laponi do picia miałem śnieg

Dorota Kuźnik, Ann-zdrowie.pl: Ile ma Pan stopni w domu?

Valerjan Romanovski: To zależy, ile jest stopni na zewnątrz. Przed chwilą miałem 6° C, teraz chyba jest już 7° C.

A kiedy był Pan ostatni raz przeziębiony?

Oj, to nie pamiętam, ale ze 30 lat temu. Jakoś tak. Trzeba wziąć tu pod uwagę mój tryb życia.

Kontroluj temperaturę ciała, ciśnienie czy cukier z bezpłatną aplikacją Ann Asystent Zdrowia.

A jak on wygląda?

Ja chodzę w podkoszulku, bez względu na to jaka jest pogoda. Rozebrany wchodzę przynajmniej raz w tygodniu na Śnieżkę, do tego morsuję w sposób wyczynowy i sportowy, więc tego zimna trochę w mojej codzienności jest. To nie jest więc tak, że jak mam tylko w domu zimno. W domu mam 6 stopni, czyli ciepło. Jak mieszkałem w Laponii, miałem – 30.

Valerjan Romanovski na dalekiej północy

Plan wyprawy do Laponii zrodził się u Pana już dawno. Dziś ma to Pan za sobą.

To był mój najdłuższy projekt. 50 dni spędziłem na zamarzniętej przestrzeni, nie korzystając przy tym z żadnego zewnętrznego źródła ciepła. Oznacza to, że jadłem produkty zimne lub zamrożone, do picia miałem śnieg, lód lub wodę z rzeki, czego wcześniej musiałem się nauczyć. Jest nawet specjalna technika jedzenia lodu, bo nieumiejętne, kiedy zbyt szybko wsadza się produkt do ust, kończy się tym, że wszystko przymarza.

POSŁUCHAJ WERSJI AUDIO ROZMOWY:

Trzeba więc opanować sposób trzymania takiego produktu w zębach. Co ciekawe, w takich sytuacjach często język i usta, podświadomie, chcą to skorygować, więc wszystko przymarza. Wtedy najważniejsze żeby nie panikować. Trzeba zamknąć usta, powoli odmrozić taki produkt, bo jak pociągniemy, to oderwiemy ze skórą. Ale na jedzeniu projekt się nie kończył. Musiałem tam przetrwać, śpiąc pod otwartym niebem albo w igloo, gdy już je zbudowałem.

Podkreślmy, nie miał Pan niczego poza igloo, gdzie mógł się Pan schronić. Nie używał Pan też ognia, nie suszył ubrań?

Tak. Dlatego miałem kilka kompletów odzieży, żeby mi wystarczyło. Ale w tej temperaturze i tak wszystko zamarza, więc wiele tych ubrań nie jest potrzebnych. Na przykład buty zamarzły mi do tego stopnia, że tylko wkładałem w nie stopę, jak w zbroję. Gdyby temperatura była dodatnia, byłoby gorzej, bo wszystko byłoby mokre.

To był projekt naukowy?

Tak, realizowałem go we współpracy z krakowską AWF i mamy szereg ciekawych, naukowych wniosków. Zaskoczyło nas na przykład, co jest najważniejsze dla naszego organizmu.

Badania naukowe. Badania psychologiczne

Valerjan Romanowski
fot. Valerjan Romanovski / aolczak.wixsite.com

A co to takiego?

To starania organizmu do przedłużenia gatunku. To widać po skoku testosteronu. Jego poziom podniósł się o prawie 70% . Organizm do tego doprowadził, nawet kosztem innych składowych, w tym odporności. To dowód na to, że ciało odbiera, że jestem w stanie zagrożenia i dla niego najważniejsze jest żeby stworzyć potomka i przedłużyć gatunek.

Pańskie wyprawy są źródłem informacji dla psychologów i psychiatrów.

Tak. W tej kwestii ciekawym wnioskiem było to, jak ciemność działa na naszą psychikę. Bo w Laponii, w okresie, w którym tam byłem, mamy tylko 3 godziny dnia. I to działało na mnie destrukcyjnie. Pozytywnie za to działa na psychikę morsowanie. Co ciekawe, mając świadomość tego, że mam codziennie wchodzić do lodowatej wody, obserwowałem jak mój umysł się przed tym broni. Miał w końcu twarde argumenty, żebym tego nie robił, bo byłem w zimnie, w temperaturze -30 stopni, miałem zimne jedzenie i wejście w tych warunkach do lodowatej wody jest nierozsądne. Więc mój umysł próbował mnie do tego zniechęcić.

Udało mu się?

Nie. Realizowałem swoje założenie. Mimo niechęci, codziennie wchodziłem do lodowatej wody, przekonując mój umysł, że mam nad tym kontrolę. Po morsowaniu miałem ogromną satysfakcję, bo udało mi się przekonać umysł, że nic mi się nie stało, więc czułem podświadomą radość. Jest też różnica w morsowaniu za dnia i w ciemności. Gdy jest widno, jest łatwiej wejść do lodowatej wody, niż jak jest ciemno.

Tak Valerjan Romanovski bił rekord Guinnessa:

Valerjan Romanovski rzadko też… śpi

A jak wyglądał czas, którego Pan nie przesypiał?

Miałem wizytę fińskiej telewizji i oni pytali, co jest dla mnie najtrudniejsze. Czy to samotność, czy zimno… Mówiłem wtedy, że najbardziej obawiam, że moja świadomość zacznie żyć swoim życiem i że stracę nad tym kontrolę. Było więc dla mnie bardzo ważne, żeby odpowiednio zagospodarować sobie dzień. Żeby to zrobić, obserwowałem, podczas poprzedniej wyprawy, jak funkcjonuje przyroda w Jakucji. Tam zwierzęta, które żyją przy -50 stopniach są w ciągłym ruchu. Stwierdziłem więc, że najważniejszy, żeby przetrwać, jest aktywność fizyczna. Kiedy więc byłem poza śpiworem, byłem ciągle w ruchu.

Zwiedzałem przyrodę, szusowałem na nartach, jeździłem rowerem po lodzie, budowałem igloo, co zajęło mi sporo czasu, a także wyrąbałem wannę w lodzie, która służyła mi do kąpieli. To zresztą zajęło mi kilka tygodni, bo zastosowałem metodę, którą też podpatrzyłem w Jakucji. Wiedząc, że lód nawarstwia się od dołu, wyrąbałem półmetrową wannę w lodzie, który miał 30 centymetrów. Ciągle miałem więc jakieś zajęcie. Czasem ktoś do mnie przyszedł żeby pomorsować, ale nawet gdybym był ciągle sam, pewnie samotność w ogóle mnie nie dotknęła.

fot. Valerjan Romanovski / aolczak.wixsite.com

Pomiary, projekty, paradoksy

Czuł się Pan na siłach na to wszystko?

Moje tętno spoczynkowe było niskie, co świadczyło o tym, że jestem, wbrew pozorom, dobrze wypoczęty. Oznacza to więc, że ta cała strefa, która może sprawiać wrażenie, że jest dla ciała niekorzystna, a nawet, że to zagrażające środowisko dyskomfortu, była dla mnie, paradoksalnie, środowiskiem komfortowym.

Miał Pan jakiś kryzysowy moment?

Projekt trwał 50 dni, bo wydawało mi się, że 30 to trochę mało. Nie było w tym czasie ani jednej chwili, w której miałem ochotę przerwać ten projekt i wrócić wcześniej. Ale z pewnością wpłynęło na to również, że nie był to mój pierwszy projekt związany z zimnem, więc pewne składowe miałem przepracowane. Nie było dla mnie nowością, jak ogrzać ciało po morsowaniu, gdy nie ma zewnętrznego źródła ciepła, wiedziałem jak jeść zamrożone produkty… nie było to dla mnie zaskakujące.

fot. Valerjan Romanovski / aolczak.wixsite.com

Valerjan Romanovski i jego rekordy Guinnessa

No tak, jest Pan wielokrotnym rekordzistą Guinnessa w projektach związanych z zimnem, sporo rekordów Pan też ustanowił. Ten był najtrudniejszy?

Z pewnością był najdłuższy, ale czy najtrudniejszy… Każdy projekt jest inny, trzeba się na nim jakoś mentalnie i psychicznie skupić. Ten był inny, zdobyłem inne doświadczenie, które mogłem przełożyć na kolejne. Poza tym nie był to przecież ostatni projekt. 3 miesiące temu pobiłem rekord Guinnessa, w najdłuższym przebywaniu w lodzie.

Podkreślmy, że Pan nie robi tego tylko dla własnych ambicji, ale też to także wszystko projekty naukowe.

Zawsze, na bazie zdobytych doświadczeń, analizujemy zdobytą wiedzę. Ja nie widzę innego sposobu na zdobycie jej, niż sprawdzenia tego na sobie i zrealizowania takiego trudnego projektu. Dzięki temu pokazujemy jak świadomie obcować z zimnem i robić to w taki sposób, że zawsze mamy kontrolę nad ciałem i umysłem. I nie ma tu znaczenia, czy robimy to w wodzie, w lodzie, czy na zimnym powietrzu. Mamy kontrolę nad tym jak przebywamy, jak śpimy, jak jemy… warunki nas nie są w stanie zdekoncentrować i zaskoczyć. Są zresztą już naśladowcy, czego dowodem są chociażby mistrzostwa Polski w morsowaniu.

Morsy na Śnieżkę bez ubrań? Tak może tylko Valerjan Romanovski

Pan jest propagatorem morsowania, ale ma Pan też świadomość i doświadczenie. Jak z tej perspektywy zapatruje się Pan na projekty, typu „golasy na śnieżkę”, gdzie niektórych śmiałków musi ściągać GOPR?

Każde obcowanie z zimnem wymaga odpowiedniego przygotowania. Nie ma znaczenia, czy wchodzimy do lodowatej wody, czy wchodzimy rozebrani na Śnieżkę. Oczywiście, morsowanie na sucho ma swoją przyszłość, ale warunki na śnieżce są trudne, dlatego proponuję zacząć od dużo mniejszych wyzwań. Obcowanie z zimnym powietrzem hartuje organizm, oczywiście, ale ono musi być codzienne. Jeśli jesteśmy cały czas w cieple, funkcjonujemy w ciepłych warunkach – mamy ciepło w domu i w pracy i pierwsze wyzwanie mamy realizować podczas wchodzenia rozebranym na Śnieżkę, to raczej nierozsądne. No tak to nie funkcjonuje.

Jak prowadzimy szkolenie, to mówimy jakie są zagrożenia, jak je poznać, jak zareagować i jakie są procedury. Kiedy my wchodzimy na Śnieżkę, mamy instruktorów, którzy analizują poszczególną sytuację każdej osoby. Podchodząc pod szczyt, na przykład mierzymy temperaturę centralną, żeby sprawdzić stopień wychłodzenia, więc to jest kontrolowane. Kwestia przygotowania zresztą dotyczy każdej dyscypliny. Trzeba się do obcowania z zimnem przygotować, wówczas to obcowanie jest inne, znacznie bardziej świadome.

A od czego należy zacząć, jeśli chce się spróbować obcowania z zimnem?

Najprostszą ścieżką są nasze szkolenia, bo przekazujemy doświadczenie, które samemu trzeba zdobywać przez kilka lat. Ale jak już ktoś chce rozpocząć na własną rękę, powinien poznać się z kimś bardziej doświadczonym i stopniowo poznać swoje ciało. Sprawdzać jak reaguje na dane sytuacje. Jeśli mówimy o wchodzeniu na Śnieżkę, to tu potrzebne jest dobre przygotowanie fizyczne, bo poprzez wysiłek fizyczny regulujemy produkcję ciepła. Nie może więc wchodzić osoba bez kondycji, zwłaszcza że obciążenie zimą, kiedy organizm intensywnie się wychładza, jest znacznie większe niż latem. Trzeba też wiedzieć jak zachować się, gdy doprowadzimy się do stanu hipotermii.

Jak udzielić pierwszej pomocy w okresie pandemii koronawirusa? Dowiesz się w aplikacji Ann Asystent Zdrowia!

Napisał Pan książkę o morsowaniu „Morsowanie, Świadome obcowanie z zimnem” Morsowanie jest dla każdego?

Obcowanie z zimnem jest dla każdego. Jest bardzo mała grupa osób, które nie mogą tego robić. Dobrze jest stale poddawać nasze ciało i umysł czynnikom stresowym, jakim jest zimno. Nasze ciało odbiera to jako stan zagrożenia, a to wywołuje w naszym organizmie stan mobilizacji. Organizm bardziej się stara, a efektem tej mobilizacji jest to, że hartujemy ciało, umysł, przestajemy się przeziębiać, a jeśli już, to choroby przebiegają na dużo lżejszym poziomie. Jeżeli żyjemy w komfortowych warunkach, wszędzie mamy ciepło, a różnice temperatur są niewielkie, to jest to ciągły stan komfortu. Zresztą jak widzę, jak ludzie chodzą ubrani, mam wrażenie że jestem w Jakucji i mamy – 50.

Valerjan Romanovski cały rok chodzi w podkoszulku. Czy to zdrowe? Na pewno nie dla wszystkich

Dlatego chodzi Pan w podkoszulku?

Dzięki temu, że chodzę w podkoszulku cały rok, mam bardzo dobrą termoregulację. Mój organizm bardzo szybko jest w stanie przestawić się na oszczędzanie ciepła i produkcję ciepła. To ma efekty w postaci tego, że nie choruję, nie przeziębiam się… Ale dziś tendencja jest inna. Żeby nie stresować ciała i umysłu, stwarzać mu komfortowe warunki. To jest powodem tego, że ludzie chorują.

Nie boli Pana wysoka temperatura w sklepach i innych instytucjach?

Termoregulacja działa w dwie strony. Jak trzeba, to mój organizm oszczędza energię, jak nie, to ją utrzymuje. Mam zresztą na koncie projekt, podczas którego jechałem na rowerze w różnicy temperatur wynoszącej 240 stopni (od -170 C do +70C). Sprawdzałem jaka jest sprawność organizmu przestawiania się do innych czynników. Udowodniłem więc, że ta sprawność działa w dwóch kierunkach. Muszę jednak przyznać, że wolę, jak jest chłodniej. Jak śpię w domu, to mam trochę więcej niż 5 stopni i to mi w ogóle nie przeszkadza. Jestem wyspany i wypoczęty. Mój organizm traktuje czynnik zimna, jak informację, podobną do głodu i pragnienia. To nie jest dla mnie żadna sytuacja stresowa.

Długo Panu zajęło dojście do takiego etapu świadomości swojego ciała?

Ta przygoda zaczęła się już dosyć dawno, bo w zasadzie od wypraw do Jakucji, ale do pierwszej wyprawy szykowałem się bardziej wchodząc do sauny, niż do przerębla, bo zdolność termoregulacyjną możemy wypracować, po części, w wysokich temperaturach. Później doszło morsowanie, różne rekordy i, mniej więcej od ośmiu lat, trwam przy zimnie i ciągle zaskakuje mnie nie tylko ciało, ale umysł. To on decyduje o tym, co może ciało.

Ciało i umysł. Gdzie znaleźć równowagi?

Da się wytrenować umysł?

Pokazujemy to na naszych kursach. Przedstawiamy, jak nie doprowadzić do sytuacji, w której umysł zacznie rywalizować z ciałem. Czasem umysł, który mieszka w komfortowych warunkach, przeszkadza ciału, które jest w stanie coś osiągnąć. Najważniejszą rzeczą jest osiągnięcie równowagi. Wbrew pozorom, w strefie dyskomfortu, można odnaleźć komfort.

Autor: Dorota Kuźnik / Ann Asystent Zdrowia

Bezpłatne spotkania z psychologiem w aplikacji Ann Asystent Zdrowia w każdą trzecią środę miesiąca! Dr Beata Rajba po spotkaniu prowadzi również dyżur telefoniczny do godziny 21.00. Więcej informacji oraz zapisy dostępne w aplikacji.

Znajdź więcej ciekawych materiałów w aplikacji Ann Asystent Zdrowia:

fot. Valerjan Romanovski / aolczak.wixsite.com
0 Komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *