COVID-19 w mieście św. Rozalii. Włochy dwa lata od pierwszego w Europie lockdownu [REPORTAŻ]

W dniu, w którym 80-letni prezydent Włoch Sergio Mattarella – urodzony w Palermo Sycylijczyk zaaprobował rządowy dekret o kolejnych, przedświątecznych restrykcjach antypandemicznych, w jego 60 milionowym kraju zmarło z powodu COVID-19 blisko 140 osób. W tym samym czasie w Polsce umierało blisko 700 osób dziennie. Dwa lata temu, kiedy koronawirus dopiero docierał na nasz kontynent, to Włosi jako pierwsi zdecydowali się zamknąć kraj. Wielu pamięta gorączkowe powroty z wycieczek. Dziś świat się zmienił. Setki ludzi nie umiera już na ulicach. Umierają w szpitalach. Włosi wiedzą, że każda z tych śmierci nie jest tak naprawdę żadnym lepszym wyborem.

  • Święta Rozalia z Palermo pełni podwójną funkcję – powszechnie czczonej patronki miasta i katolickiej świętej – orędowniczki chroniącej od zarazy. Dobrowolna pustelniczka, córka dostojnika na dworze sycylijskiego króla Rogera II zasłynęła cudownym ocaleniem mieszkańców miasta ze szpon epidemii.
  • Niezaszczepiani nie mogą we Włoszech normalnie pracować, otrzymywać pensji, jeść w restauracji, jechać autobusem ani robić zakupów w sklepach z wyjątkiem zwykłych spożywczaków.
  • Pogrzeby w Palermo to jedyna taka tradycja na świecie. Kluczowe znaczenie ma trzydniowe domowe czuwanie przy otwartej trumnie. Jeśli zmarły mieszkał na parterze, katafalk ustawia się przed oknem, by pożegnać mogli się również przechodnie. Na ulicy, przed drzwiami wykładana jest księga kondolencyjna. Jak dochować tradycji w trakcie pandemii COVID-19?
  • Blisko 1000 trumien, również dziecięcych, czekało na możliwość pochówku. Trumny układano warstwami w namiotach przy cmentarzach, w zakładach pogrzebowych, pod gołym niebem. Rodziny za 1000 euro zabierały ciała zmarłych do domów. Więcej w tekście Macieja Wełyczko.
Podoba Ci się nasz artykuł? Pomóż nam tworzyć kolejne i pobierz bezpłatną aplikację Ann Asystent Zdrowia na swój telefon.

Na ulicach Palermo w czasie minionych Świąt Bożego Narodzenia rozbrzmiewało dudnienie z dyskotek, które zamilknąć miało nazajutrz. Zbiorowe tańce i pokazy sztucznych ogni zostały odwołane w całych Włoszech co najmniej do 10 stycznia. Nie było więc żadnej sylwestrowej fety.

W teatrach, kinach i środkach komunikacji ubierać należy już tylko maski typu FFP2 – oczywiście wraz z obowiązkiem posiadania ważnego certyfikatu szczepień „Green Pass”. Na ulicach nie zrobiło się jednak ani ciszej, ani puściej. Przeciwnie – w wigilię Bożego Narodzenia (która we Włoszech jest dniem zwykłych przedświątecznych przygotowań) muzyczny łoskot wyraźnie się nasilił.

Muzyka i tańce przeniosły się do restauracyjnych ogródków – jednych z ostatnich miejsc publicznych, w których okazywanie covidowego paszportu nie jest obowiązkowe. Miłość do życia, zabawy, a także obawa przed chorobą i śmiercią splatają się na włoskiej Sycylii w sposób bardzo szczególny.

Włoskie strategie – włoskie taktyki

Strategia rządu Mario Draghiego w walce z pandemią jest prosta i czytelna. Utrzymać otwarte, co tylko można – z instytucjami kultury na czele, ale wyłącznie dla osób w pełni zaszczepionych.

Niezaszczepiani nie mogą już teraz w zasadzie normalnie pracować, otrzymywać pensji, jeść w restauracji, jechać autobusem ani robić zakupów w sklepach z wyjątkiem zwykłych spożywczaków.

Strategia przynosi, mimo oporów, dobre wyniki. W ostatnim dniu 2021 zaszczepionych dwoma dawkami było już 75,1 proc Włochów (ponad 80 proc. jedną). 32,4 proc. przyjęło też dawkę przypominającą. Większość regionów znajduje się wciąż w „strefie białej” – bez szczególnych obostrzeń. Sycylia spada od dziś, czyli od 3 stycznia 2022 roku do strefy żółtej – z łagodnymi obostrzeniami. Nie mającymi już szczególnego znaczenia wobec restrykcji ogólnych.

Zorganizowane grupy antyszczepionkowców, owszem, działają – przede wszystkim w dużych miastach na północy kraju, zwłaszcza przy granicy z Austrą. Ich nieformalną stolicą stał się Triest – portowe i najbardziej „słowiańskie” spośród metropolii Italii (ponad 11 proc. mieszkańców pochodzenia słoweńskiego i chorwackiego).

Przed samym Sylwestrem włoska prasa zapełniła się poradami i „sposobami” na zmniejszenia ryzyka w czasie sylwestrowych spotkań. Nie całujcie się na powitanie, nie stukajcie kieliszkami, nie podawajcie telefonu do „selfie”, nie śpiewajcie wspólnie i – przede wszystkim – nie gromadźcie się.

covid-19, palermo
Fot. Maciej Wełyczko, Palermo, Włochy, grudzień 2021.

Sycylijskie strachy, czyli w kolejce po „tamponi”

– Wożę turystów z lotniska do centrum Palermo dziesięć razy dziennie, mówi Giorgio, drobny i niemłody już kierowca osobowego busa. I tak, boję się, boję się jak jasna cholera, ale przecież muszę z czegoś żyć. Gorgio bardziej od samego zachorowania na COVID-19 boi się potencjalnych powikłań w przyszłości.

– Jeśli wysiądą mi nerki albo nie będę mógł jeździć autem, bo zaszwankuje głowa. Kto będzie mnie tutaj leczył i za co? Z usług zatrudniającej go firmy korzystają goście z całego świata, również Polacy – zwłaszcza, ci zamawiający tani transport np. przez Booking.com, czy podobne portale.

Giorgio opiekuje się ciężko chorą matką i pomaga finansowo dzieciom. W trakcie kursu dzwoni do pracodawcy, by ten poinformował kolejnych gości o obowiązkowym założeniu maski FFP2. Sam nie ściąga takiej maseczki ani na moment, choć w aucie są uchylone okna a wentylacja działa na pełnych obrotach. W końcu to Sycylia i blisko 20 stopni za oknem nie jest w Boże Narodzenia niczym niezwykłym.

– Cieszę się, że ludzie tu przyjeżdżają. Naprawdę, jestem dumny z Palermo, chciałbym, żeby każdy zobaczył nasz wspaniały Teatro Massimo – ale musimy wszyscy o siebie dbać. Na szczęście nie znam nikogo, kto się nie zaszczepił. Nie wiem, co miałbym takiej osobie powiedzieć. Chyba to, że naraża wszystkich dookoła na śmierć i nędzę, dodaje.

Fot. Maciej Wełyczko, Palermo, Włochy, grudzień 2021.
Fot. Maciej Wełyczko, Palermo, Włochy, grudzień 2021.

Włochy i Palermo oczami pacjentów

W przedświątecznych wydaniach polskich mediów pojawiły się apokaliptyczne zdjęcia z włoskich ulic, na których ustawiały się długie kolejki do aptek. Przyczyną powstania kolejek nie był jedna brak lekarstw, lecz troska o zdrowie najbliższych.

– Odstałam również swoje w kolejce po tamponi (jak tutaj nazywa się jednorazowe testy wymazowe do samodzielnego wykonania) ale chciałam bezpiecznie spotkać się z bratem i jego rodziną. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak marna i niedoinwestowana jest służba zdrowia na Sycylii, mówi Cristina, od niedawna emerytka. Widzieliśmy co działo się w Bergamo, w całej Lombardii a przecież możemy tylko pomarzyć o bogactwie okolic Mediolanu.

Przekonanie o marnej jakości publicznej opieki medycznej jest na Sycylii absolutnie powszechne, choć sam włoski system ochrony zdrowia oceniany jest bardzo wysoko przez Światową Organizację Zdrowia. Jakie są przyczyny takiego rozdźwięku? Diabeł tkwi, przede wszystkim, w rażących nierównościach. Włochy nie posiadają systemu opieki zdrowotnej opartego na NFZ w polskim znaczeniu ­– choć wszyscy obywatele Włoch objęci są ubezpieczeniem zdrowotnym. Servizio Sanitario Nazionale (SSN), czyli publiczna i teoretycznie bezpłatna opieka zdrowotna powinna gwarantować identyczną jakość usług we wszystkich 21 regionach i obszarach autonomicznych Włoch.

Środki budżetowe na służbę zdrowia trafiają z budżetu do regionów – te również współfinansują zadania w zakresie zdrowia publicznego z podatków stanowiących odpowiedniki naszego CIT i PIT. Pozornie prosty system jest w praktyce bardzo skomplikowany – część usług medycznych i recept jest bezpłatna, za inne pacjenci płacą (z reguły niewiele) z własnej kieszeni. Często krytykowanym aspektem włoskiego systemu opieki zdrowotnej jest tendencja do tworzenia monstrualnie wielkich, kosztownych i zawsze niedoinwestowanych szpitali. W regionach zamożnych (Lombardia) system SSN działa sprawnie – uważany jest za jeden z najlepszych w Europie. Na biednej Sycylii jest całkiem inaczej.

– Chcecie zobaczyć, jak wygląda Trzeci Świat? Przyjedź do Ospedale Publico di Palermo, mówi publiczne jego niedawny pacjent Francesco. A może to opinia nieco krzywdząca i również podszyta strachem?

Joga, fitness, psycholog czy trener personalny? Online i za darmo w Ann! Pobierz bezpłatną aplikację Ann Asystent Zdrowia na swój telefon i miej zdrowie zawsze w kieszeni!

Święta Rozalio – módl się za nami, słychać w Palermo

Święta Rozalia z Palermo pełni podwójną funkcję – powszechnie czczonej patronki miasta i katolickiej świętej – orędowniczki chroniącej od zarazy. Dobrowolna pustelniczka, córka dostojnika na dworze sycylijskiego króla Rogera II zasłynęła cudownym ocaleniem mieszkańców miasta ze szpon epidemii.

Szpital A.R.N.A.S. Ospedale Publico w Palermo to prawdziwy olbrzym, nawet pośród włoskich lecznic. Zajmuje właściwie całą dzielnicę miasta – tuż za murami sławnego pałacu króla Rogera.

W świecie europejskiej medycyny to bardzo szanowana placówka – świetnie wyposażona (operacje z użyciem robotów), z utytułowaną kadrą, prowadząca rozległe badania i terapie eksperymentalne.

Na wszelki wypadek na kamienicy vis-a-vis wejścia do szpitalnego ambulatorium znajduje się jednak olbrzymie, świetne artystycznie, grafiti ze świętą Rozalią – wraz z jej świętym atrybutem: trupią czaszką.

– Problem nie tkwi w tym, że brakuje szpitali, lecz w tym, że nie sposób się tam dostać do odpowiedniego specjalisty. Nasza służba zdrowia sprawdza się, dopóki chorujemy na coś lekkiego i typowego. Jest strasznie zbiurokratyzowana. Jeśli zachorujesz, powiedzmy, nietypowo, zostają tylko wizyty prywatne. A te są niemiłosiernie drogie, zwłaszcza, gdy musisz pojechać do kogoś cenionego, w Bolonii, Mediolanie czy Rzymie, wyjaśnia Cristina.

Fot. Maciej Wełyczko, Palermo, Włochy, grudzień 2021.

Na Sycylii dla wielu ludzi konieczność prywatnego lub półprywatnego leczenia oznacza uzależnienie się od lichwiarzy i mafii.

Nic dziwnego, że w rozmowach bardzo często pojawia się nieobecny niemal w Polsce strach przed dalekimi i długotrwałymi powikłaniami spowodowanymi przez wirus SARS-COV-2.

Sycylia to nie kraina ziemia oliwek, palm i obłędnych widoków.
To także ziemia doświadczona bezwzględną eksploatacją ekonomiczną – w XIX i na początku XX wieku prowadzone na olbrzymią skalę wydobycie siarki doprowadziło do skażenia wód i wycięcia niemal wszystkich lasów – pamięć o chorobach pracujących w prymitywnych warunkach górników (często dzieci) i ich rodzin jest dziś ważną częścią sycylijskiej tożsamości.

I choć od tamtych czasów na świecie zmieniło się wiele, emigracja z Sycylii trwa nadal. Na bogatą północ kraju przesiedlają się skuszeni wysokimi zarobkami lekarze i specjaliści.

COVID-19 – śmierć mało sycylijska

Strach przed śmiercią na COVID ma na Sycylii jeszcze jeden wymiar – ostateczny.

Choć w starzejącej się Italii, tak jak i w całej Europie ludzie umierają dziś głównie w szpitalach, przetrwało tu wiele obyczajów, które na północ od Alp odeszły do historii kilka dekad temu – w procesie opisywanym przez socjologów jako „prywatyzacja śmierci”.

W starych dzielnicach Palermo umiera się nie tylko jako czyjś syn czy ojciec – żegna się tu również członka lokalnej wspólnoty.  

Kluczowe znaczenie ma trzydniowe domowe czuwanie przy otwartej trumnie. Jeśli zmarły mieszkał na parterze, katafalk ustawia się przed oknem, by pożegnać mogli się również przechodnie. Na ulicy, przed drzwiami wykładana jest księga kondolencyjna.

W czasie upałów (a te trwają na Sycylii przez zdecydowaną większość roku) zmarli wystawiani są w specjalnych trumnach i na katafalkach z wbudowaną chłodnią spowalniającą rozkład zwłok. W czasach dawniejszych, zwłoki bogatszych chłodzono śniegiem z Etny, biedniejszych (czyli większości), wcale.

Zmarłego odwiedzają po raz ostatni sąsiedzi, mieszkańcy dzielnicy, współparafianie, znajomi z pracy.

– COVID pozbawił nas możliwości normalnego pożegnania się z naszymi zmarłymi, tłumaczy Cristina. Dotyczy to nie tylko osób zmarłych na COVID-19, lecz wszystkich.

Fot. Maciej Wełyczko, Palermo, Włochy, grudzień 2021.

W Palermo tradycja czasem jest ważniejsza. W kremiatorium popsuł się piec

Wbrew zaleceniom licznych ekspertów Włochy nie zdecydowały się ostatecznie na wprowadzenie obowiązku kremacji zwłok zmarłych na COVID-19. Dyskusja, która przetoczyła się przez media spowodowała jednak powszechne przekonanie o obowiązku kremacji.

Przyspieszyło to trwający do dawna trend w obyczajach pogrzebowych. W całych Włoszech kremacje stanowią już 33,2 proc pochówków (dane za 2020) i przyrastają w tempie 2,5 proc. rocznie. Niestety – nie w Palermo.

W czasie pandemii pochówek – tradycyjny lub w urnie – zaczął graniczyć z niemożliwością. W stolicy Sycylii, mieście ciut większym od Wrocławia, od dekad brakuje miejsc na trzech komunalnych cmentarzach. Co gorsza, w niedoinwestowanym centralnym krematorium Palermo zepsuł się piec. Tak skutecznie, że jego naprawa trwać musiała potrwać… przeszło rok.

Podoba Ci się nasz artykuł? Pomóż nam tworzyć kolejne i pobierz bezpłatną aplikację Ann Asystent Zdrowia na swój telefon.

W efekcie doszło do gigantycznego skandalu ujawnionego przez regionalny dzienni Giornale di Sicilia.

Blisko 1000 trumien, również dziecięcych, miesiącami czekało na możliwość pochówku. Trumny układano warstwami w namiotach przy cmentarzach, w zakładach pogrzebowych, pod gołym niebem. Niemożliwy do zniesienia fetor w okolicach nekropolii i skargi zrozpaczonych rodzin uczyniły sprawę głośną w całej Italii i poza jej granicami.

Rodziny niektórych zmarłych postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce – wykupując za tysiące euro miejsca na cmentarzach przykościelnych lub… mieszkając ze zmarłymi na dłużej. Lokalna prasa opisywała liczne przypadki zwłok bliskich trzymanych w domowych salonach (w wypożyczonych trumnach-chłodniach) całymi miesiącami.

– Chcieliśmy oszczędzić mamie upokarzających sytuacji na cmentarzu, a poza tym, to jakby była z nami dłużej – tłumaczyła w Giornale di Sicilia córka jednej ze zmarłych.

Obawy okazały się w pełni zasadne. Ku rozpaczy rodzin i epidemiologów z nieszczelnych trumien gromadzonych w namiotach zaczęły wyciekać płyny powstające przy rozkładzie zwłok. Trumny najbiedniejszych nie miały bowiem, wymaganej przez przepisy, cynkowej warstwy uszczelniającej.

Na pomoc Palermo ruszyły krematoria w pobliżu Katanii. Część zwłok przewieziono również przez Cieśninę Mesyńską, do krematoriów kalabryjskich.

Mimo ogłoszonego przez samorząd Palermo i samego burmistrza Orlando programu naprawczego sytuacja na cmentarzach poprawia się bardzo powoli.

P.S. W ostatnich godzinach 2021 prezydent Sergio Mattarella podpisał kolejny dekret zaostrzający konieczność okazywania paszportu covidowego – w praktycznie wszystkich dziedzinach życia.

Tekst i zdjęcia: Maciej Wełyczko, reportażysta w aplikacji Ann Asystent Zdrowia.

Znajdź więcej reportaży i rozmów w aplikacji Ann Asystent Zdrowia:

Fot. Maciej Wełyczko, Palermo, Włochy, grudzień 2021.
0 Komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *