Czy „smartfonowy detoks” w dzisiejszych czasach może się udać?

Od dawna marzymy o tym, żeby choć na chwilę odseparować się od społeczeństwa, uciec do lasu, wyjechać w góry. Ale szczególnie dziś, gdy nasze smartfony prawie wszędzie mają zasięg, a nasza tożsamość jest są nierozerwalnie spleciona z życiem online, wydaje się to niemożliwe. A jednak próbujemy. Smartfonowy detoks – czym jest i czego od niego oczekujemy?

Smartfonowy detoks przyda się każdemu z nas

W 1854 roku Henry David Thoreau opublikował „Waldena”, długą medytację o prostym życiu, w którym dojrzały człowiek w samotności może odnaleźć spokój, oddzielić to, co ważne, od tego, co nieważne, i stać się lepszy. Thoreau zdobywał doświadczenia mieszkając samotnie przez dwa lata w domu w lesie w Massachusetts. Odłączył się od zgiełku świata, by poszukiwać esencji swojego autentycznego „ja”, aby wreszcie móc być sobą i ze sobą. Czytany dzisiaj „Walden” zwraca uwagę niebywałą wprost aktualnością. Podobnie dziś czuje się każdy wycieńczony i zestresowany pracownik, któremu po kolejnym zwołanym przez Outlook bezsensownym spotkaniu, znad trzydziestu otwartych zakładek w Chrome, wśród wibrujących iPhonów, wracając do domu, zdarzyło się się westchnąć, że właściwie może to wszystko rzucić i wyjechać w Bieszczady?

Cyfrowe uzależnienie

Dziennikarz Wall Street Journal Michael Hsu, nawiązał do „Waldena” w dziale „Sprzęt i gadżety”, nawołując do uproszczenia życia z technologią, która staje się dziś symbolem opresji. Jak wskazuje Hsu w czasach rewolucji informacyjnej wydaje nam się, że używamy Facebooka, a w rzeczywistości to Facebook używa nas, kolonizując umysł trywialnymi informacjami i czyniąc nas zakładnikami powiadomień i lajków. Z raportów ZenithOptimedia wynika, że w ciągu ostatnich pięciu lat prawie podwoiliśmy ilość czasu spędzanego online a korzystanie z sieci trwale przenosi się do mobilnych urządzeń, które mamy zawsze przy sobie. W ostatnich latach umacnia się kulturowy trend, który można by nazwać „utopiami odłączenia”.

Miej zawsze zdrowie w kieszeni z aplikacją Ann Asystent Zdrowia.

Są to projekty czy praktyki nakierowane na wizję lepszego życia, dzięki odłączeniu się od technologii. Współczesne utopie odłączenia mają wiele nazw. „Cyfrowy detoks” sugeruje, że media stały się czymś w rodzaju uzależnienia, nad którym należy zapanować. (W Korei Południowej nastolatków z niepokojącymi symptomami odstawienia komputera leczy się na specjalnych obozach). Uczestnicy „tygodnia bez ekranów”, zachęcają innych by „wyłączyli monitory i włączyli życie”. Fizjolodzy snu ostrzegają przed niebezpieczeństwami wszechobecnych monitorów i niebieskiego światła ekranów, a rodzice coraz częściej starają się ograniczać „czas ekranowy” swoich dzieci. Odłączenie wymaga jednak przełamania FOMO (ang. fear of missing out), czyli strachu przed przegapieniem czegoś ważnego w niekończącym się strumieniu informacji.

Relacje rzeczywiste i wirtualne

W książce „E-migranci” również inspirująca się „Waldenem” Susan Maushart opisuje doświadczenie odłączenia od technologii w swojej rodzinie. Przechodząc przez fazy irytacji, frustracji i nudy, stopniowo relacje rodzinne nabrały innego kształtu: członkowie zbliżyli się do siebie a wspólny czas był inaczej zorganizowany. Media formatują relacje między nami. Wyłączyć je, to dać sobie zadanie ułożenia tych relacji na nowo. Ostatecznie Maushart wraca do świata. Podobnie dziennikarz „The Verge”, Paul Miller, który nie korzystał z sieci przez rok. Jego wniosek jest paradoksalny: chciał być w społeczeństwie inaczej niż poprzez sieć, ale właśnie to alternatywne uspołecznienie okazało się nieautentyczne.

Prawdziwy Paul i prawdziwy świat okazali się nierozerwalnie związani z internetem. Projektanci coraz częściej podejmują problematykę technologicznego detoksu. Studio Kovert szuka pomysłów na nowe rodzaje przedmiotów-mediów, które można mieć ze sobą bez poczucia napięcia nerwowego. Organizują wyjazdy, podczas których obserwują uczestników i odnotowują zmiany ich zachowania po odstawieniu technologii. Zwrócili uwagę na to, że bez mediów ludzie rozmawiają inaczej, częściej patrzą sobie w oczy i doświadczają głębokiej współobecności z drugą osobą. Co ciekawe, zmieniały się ich ciała, nie pochylone już nad kurczowo trzymanymi ekranami, po których przesuwają się palce, lecz nagle wyprostowane, emanujące spokojem i otwarte na doświadczenie.

Smartfonowy detoks: symptomy odłączenia

Psycholodzy i neurolodzy obserwują od jakiegoś czasu HPVS, syndrom fantomowych wibracji. Użytkownikom smartfonów wydaje się, że ich urządzenie wibruje, ożywione połączeniem przychodzącym, SMS-em lub powiadomieniem z jakiejś aplikacji. W istocie nic się nie dzieje, oni jednak czują wibracje, podobnie jak osoby, które po amputacji kończyny wciąż odczuwają w niej ból. To pokazuje, jak mocno media nie tylko wplotły się w życie codzienne, ale wręcz zrosły z naszymi ciałami.

Socjolog Marek Krajewski uważa, że w czasach nowych mediów doświadczamy inaczej swoich ciał. „Podłączone do sieci, zachęcające do interakcji urządzenia technologiczne wprawiają właścicieli w stan czuwania” – pisał. „Ciało staje się częścią technologicznych sieci, nie tylko reaguje na impulsy z nich napływające, ale także samo je generuje. Jednostka istnieje i odczuwa tylko wtedy, gdy jej organizm (…) staje się aktywnym routerem, odbierającym informacje i przesyłającym je dalej, gdy jest zaangażowany w podtrzymywanie życia sieci, której jest częścią.”

Rozpoznanie, że wyposażeni w elektroniczne gadżety i podłączeni do sieci jesteśmy dziś routerami, jest jednocześnie ekscytujące i przerażające. Ekscytujące, bo przekroczenie ograniczeń śmiertelnego ciała, błyskawiczna komunikacja z innymi, nieograniczony dostęp do informacji i rozszerzenie świadomości na sieć pozostają marzeniem obywateli nowoczesności. Przerażające, bo wydaje się, że w pogoni za tym marzeniem, nie tyle wyposażyliśmy człowieka w nowe narzędzia, co stworzyliśmy nowy rodzaj człowieka: cyborga, człowieka-maszynę, którego ciało pulsuje w rytmie i w interesie informacyjnych sieci.

Smartfonowy detoks: po co się odłączać?

Oczywiście by poznać siebie, odpowiadamy za „Waldenem”, by żyć świadomie, by podążać za swoim rozumem i emocjami. Utopie odłączenia koncentrują się często właśnie na tym zadaniu. Pobrzmiewa w nim charakterystyczne dla indywidualistycznej kultury nowożytnego Zachodu przekonanie, że istnieje jakieś integralne, mocne „ja”, które można poznać, wyrazić i ulepszyć. Trzecia i bodaj najważniejsza nauczka z prób odłączenia jest taka, że podejmujemy je, bo chcemy dostępu do tej prawdziwej tożsamości, ale jak widzieliśmy okazuje się, że odłączenie kończy się raczej tożsamościowym kryzysem.

Nagle nie można na sobie polegać, trudno ze sobą wytrzymać, nie ma się komu zaprezentować. Bez baz danych kontaktów i archiwów zdjęć oraz skalibrowanych do naszych gustów algorytmów PageRank (Google) i EdgeRank (Facebook), które filtrują nam rzeczywistość; bez zakładek i folderu „Moje Dokumenty”; brak nieustannego potwierdzania własnego istnienia przez reakcje innych i samodzielnie wykonywane selfie —poczucie „ja” okazuje się zaskakująco słabe. Cyfrowy detoks zamiast oczyszczać prawdziwe „ja” z zakłóceń, ujawnia, że bez sieci nasze „ja” jest niepełne albo podatne na rozpad.

Odpocznijmy trochę od telefonów

Miej zawsze zdrowie w kieszeni z aplikacją Ann Asystent Zdrowia.

Nowe media są świadomie projektowane i używane jako maszyny tożsamościowe, narzędzia dla usieciowionych indywidualistów. Russell Belk pisze, że należy właściwie myśleć o „rozszerzonym ja”, w którym to, co o sobie wiemy, jest uwikłane w linki, tagi i profile. Innymi słowy, będąc online jestem w kontakcie nie tylko z innymi, ale przede wszystkim ze sobą samym w oczach innych. Sieć staje się rodzajem lustra. Etnograficzne badania użytkowników nowych mediów pokazują, że by poznać siebie i pracować nad sobą, raczej intensyfikują oni korzystanie z technologii, niż próbują się od niej odłączać. Im większą rolę cyfrowe media odgrywają w naszej codzienności, tym mocniej powracają w kulturze utopie odłączenia.

Dzieje się tak dlatego że takie projekty są rodzajem medytacji nad miejscem człowieka w coraz bardziej stechnologizowanym świecie. W Zachodniej Virginii istnieje miasto Green Bank, odcięte od wszelkich bezprzewodowych sieci, by nie zakłócać działania radioteleskopu. To „miasto bez zasięgu” zyskało garstkę nowych mieszkańców, którzy twierdzą, że ich ciała są szczególnie wrażliwe na fale elektromagnetyczne. Przyciąga jednak uwagę o wiele większej liczby osób na całym świecie, bo pokazuje, jak bardzo wszędzie indziej naszą przestrzeń wypełnia niewidzialny przepływ danych. Badacz Adrian Mackenzie pisze, że (w większości miejsc poza Green Bank) doświadczamy dziś nieustannego podłączenia do przedmiotów infrastruktur; wi-fi stało się naszym powietrzem. Dlatego projektanci, programiści i artyści podejmują dziś nowy problem: jak aktualizować wciąż żywe marzenia „Waldena” w na wskroś cyfrowej i sieciowej rzeczywistości, w której inaczej niż w czasach Thoreau nie ma już gdzie od technologii uciec.

Autor: Sebastian Kaniewski / Wirtualny Klub Medyczny Ann na podstawie mat. prasowych SWPS

Czytaj więcej w Ann:

smartfonowy detoks
Fot. valid / Adobe Free Stock
0 Komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *