
Jeździ na rowerze, gra w piłkę nożną, pływa, trenuje na siłowni i chodzi po wysokich górach. W wieku kilkunastu lat stracił nogę. Nie stracił jednak miłości do sportu i motywacji do życia. O ogromnej sile – zarówno psychicznej, jak i fizycznej – pokonywaniu własnych słabości i wyprawie na jeden z najwyższych szczytów w Tatrach, opowiada Mateusz Ślusarczyk, znany w sieci jako „Waleczne Serce”, a także Klaudia Tasz, przewodniczka tatrzańska II stopnia i instruktorka wspinania, która towarzyszyła mu podczas wyprawy na Mnicha.
Aleksandra Mazur, Ann Asystent Zdrowia: W jakich okolicznościach i w jakim wieku doszło do utraty nogi?
Mateusz Ślusarczyk: W wieku 13 lat zachorowałem na nowotwór kości i przez kilka miesięcy byłem leczony chemioterapią. Lekarze próbowali ratować moją nogę, przeszczepiając chorą kość razem ze stawem biodrowym i kolanowym. Niestety po około 1,5 roku zaczęły pojawiać się stany zapalne, w wyniku czego trzeba było amputować nogę.
To nie koniec świata
Czy na początku trudno było pogodzić się i poradzić sobie z niepełnosprawnością?
Wydaje mi się, że przez to, w jakim byłem wieku, nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się dzieje ze mną i z moim organizmem. Dopiero po zakończeniu szkoły zderzyłem się z rzeczywistością i swoją niepełnosprawnością, co mocno skutkowało na mojej psychice. Przytyłem i się wyizolowałem. Minęło sporo czasu, zanim dotarło do mnie że to nie koniec świata. Udało mi się znaleźć pracę, kupić pierwszy samochód z przystosowaniem. Zacząłem ćwiczyć, zrzuciłem ponad 20 kg i w zasadzie moja niepełnosprawność stała się moją motywacją.

Skąd wzięła się pasja do sportu i do gór?
Przed chorobą całe dnie spędzałem aktywnie poza domem, grając w piłkę z kolegami. Po chorobie i w szkole średniej nie mogłem usiedzieć spokojnie, dlatego szukałem czegoś, co mógłbym robić. Na początku była siłownia, potem doszedł rower ręczny (handbike). Startowałem nawet kilka razy w mistrzostwach Polski w kolarstwie ręcznym osób niepełnosprawnych, gdzie 2 razy zająłem drugie miejsce.
Czytaj też: Z protezą i o kulach po wiosce Majów i amazońskiej dżungli. „Dla nich byłam wojowniczką” [AUDIO]
W czasie treningów rowerowych pojawiła się opcja spróbowania sił w piłce nożnej o kulach tzw. AMP Futbol, gdzie po kilku meczach w klubie trafiłem do kadry. Po kilku latach z niej zrezygnowałem z powodu braku czasu. Obecnie dalej gram w klubie AMPfutbolowej sekcji Legii Warszawa, cały czas trenuje indywidualnie na siłowni, śmigam na basen, jeżdżę na rowerze zwykłym i gram też z pełnosprawnymi w piłkę na orliku, ale to taka odskocznia.
„Waleczne Serce” – Braveheart
Góry pojawiły się z przypadku, przy okazji turnieju w Nowym Targu. Kilka dni przed nim wybrałem się na szlak na Morskie Oko i już wtedy wiedziałem że jeszcze tutaj wrócę. Celem było zdobycie 2000 m n.p.m., co się udało nawet z nawiązką.
Jak narodził się pomysł na „Waleczne Serce”?
Sama nazwa „Waleczne Serce” to nawiązanie do starego filmu Braveheart, w którym w roli głównej wystąpił Mel Gibson. Myślę, że wiele osób oglądało ten film i wie, o co chodzi. Chciałem pokazać innym niepełnosprawnym i nie tylko, że można czasem przekroczyć granicę niemożliwego.


„Waleczne Serce” jest inspiracją dla wielu osób. Skąd bierze Pan motywację i siłę?
Moja niepełnosprawność to moja motywacja. Siłę biorę z wewnętrznej ambicji, którą chcę udowodnić sobie i innym, że pewne granice, które wydają się nam nieosiągalne, można jednak pokonać.
Kolejne pomysły i wyzwania
Czy zdarzają się słabsze momenty?
Jestem tylko człowiekiem i mam takie dni, kiedy pojawiają się chwile zwątpienia i słabości. W takich momentach przypominam sobie pozytywne wiadomości przesyłane od ludzi, którzy piszą, że jestem ich motywacją , że to co robię motywuje ich do działania. Wtedy wracam myślami na odpowiednie tory i wiem, że zaraz przyjdzie kolejny dzień i pojawią się kolejne pomysły i wyzwania.
Ostatnim górskim osiągnieciem był Mnich. Jaki jest kolejny cel? O czym Pan marzy?
Mnich to coś czego nie planowałem, w zasadzie to nagroda za wcześniejsze dokonanie, jakim było wejście na przełęcz Krzyżne. Na Mnicha zabrała mnie Klaudio Tasz, która jest przewodnikiem wysokogórskim. Zadzwoniła do mnie na drugi dzień po wyprawie na Krzyżne i zaproponowała wspólną wyprawę na Mnicha. Obecnie mamy kilka pomysłów, m.in. takie szczyty jak Rysy, Krywań, Sławkowski Szczyt.
Obecnie marzenie jest zobaczyć góry w Szwajcarii, drugim marzeniem wyprawa do Anglii na mecz Manchesteru United, a co przyniesie przyszłość – zobaczymy.

Heroiczny wysiłek fizyczny
Czy miała Pani jakiekolwiek obawy przed wspólną wyprawą na Mnicha?
Klaudia Tasz, przewodniki tatrzański II klasy, instruktor wspinaczki: Obaw nie miałam, bo taka wycieczka wymaga konkretnych umiejętności, które posiadam ze względu na wykonywany zawód. Nasze pierwsze spotkanie było tak naprawdę wirtualne. Zobaczyłam nagranie z wejścia Mateusza na Krzyżne i to rzuciło mnie na kolana. Od 20 lat pracuję w górach, widziałam naprawdę różne rzeczy, różnych ludzi wyprowadzałam na różne szczyty, czasami dosłownie pomagając im wejść, wciągając ich na górę. Trudno jest mnie zaskoczyć, a to, co zrobił Mateusz, zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie, było imponujące.
Zapytałam go, czy chciałby iść na wycieczkę innego typu, dlatego że wycieczka na Mnicha jest dużo krótsza. To, co zrobił Mateusz idąc na Krzyżne, było heroicznym wysiłkiem fizycznym. Wycieczka na Mnicha nie jest tak obciążająca fizycznie, jest dużo krótsza, natomiast wymagająca technicznie, bo jest to teren wspinaczkowy. Dla mnie najważniejsze było to, żeby Mateusz doszedł o własnych siłach.


„Człowiek zadaje sobie pytanie, czym jest niepełnosprawność”
Udało się?
Podczas wyprawy miałam dwa zespoły dwójkowe, jeden zespół komercyjny, czyli związany z moją praca, a drugi zespół przyjacielski, w którym był właśnie Mateusz i osoba, którą długo znam i której ufam. I to była przepaść, bo tak naprawdę czułam, że my go spowalniamy. Mateusz okazał się być bardziej sprawny niż większość z nas. Myślę, że Mateusz wiele osób zawstydza i przy Mateuszu człowiek zadaje sobie pytanie, czym jest niepełnosprawność.
Skąd w Panu Mateuszu taka siła?
On jest niepełnosprawny fizycznie, dlatego że nie ma nogi, i to od biodra – to jest bardzo duża niepełnosprawność – ale w przeciwieństwie do wielu osób, czy to sprawnych czy nie w pełni sprawnych, bardzo pracuje nad sobą. Pracuje nad sobą nie tylko fizycznie. Ma cel i znajduje motywację do jego osiągnięcia tego. Pobudza sam siebie z taką siłą, jest w stanie wygenerować tyle woli, żeby zrobić bardzo ciężki trening. To są lata pracy, żeby doprowadzić siebie do takiej formy. Mateusz jest fantastycznie zbudowany i to jest imponujące, ale jest to pochodna jego życia, tego kim jest. Doskonale wie, co robić, żeby uzyskać tę siłę i sprawność.
Idąc dalej – za jego fizyczną aktywnością stoi niesamowicie pogodna osobowość, skromność, bardzo duży dystans do siebie samego. On chętnie żartuje nawet na temat swojej niepełnosprawności.

Samodzielność psychiczna
Jaką motywacją dla innych może być Pan Mateusz?
Mateusz robi to, co może i robi dużo więcej niż niejedna pełnosprawna osoba. Niech każdy z nas robi, co może – dla swojego zdrowia, dla swojego pokoju ducha, dla radości wewnętrznej. Kiedy jesteśmy sfrustrowani tym, że nam coś się w życiu nie układa i nic z tym nie robimy, to rośnie w nas taki korzeń goryczy. Rozrasta się w środku i czasem jesteśmy tak zniechęceni sami sobą i tą sytuacją, w której jesteśmy, że nie możemy z tego w ogóle wyjść. Natomiast każdy z nas ma swoją miarkę do realizowania się.
Mateusz jest nie tylko niesamowicie samodzielny fizycznie, ale też psychicznie, ekonomicznie, emocjonalnie, społecznie. I dopiero taka stabilna osoba jest w stanie poprowadzić w pełni czyjś trening personalny. Myślę, że Mateusz jest trochę jak takie lustro. Jeżeli chcemy dostrzec w sobie, ile brakuje nam jeszcze do takiej samodzielności psychicznej, do wolności, do takiego spokoju, to przy nim to zobaczymy.
* Serwis / aplikacja Ann dokłada wszelkich starań, aby treści składające się na zawartość serwisu były ścisłe i poprawne. Prezentowana treść jest dostarczana jedynie w celach informacyjnych lub edukacyjnych. W żadnym zakresie nie zastępuje i nie może być utożsamiana z konsultacją czy poradą lekarską.
Więcej ciekawych rozmów w Ann: