Na granicy polsko-ukraińskiej powstaje szpital polowy. Tworzą go ludzie z Wrocławia

Na przejściu granicznym w Medyce powstaje szpital polowy – centrum pomocy humanitarnej z zapleczem medycznym w Szegini. W aktualnej sytuacji nie byłoby to niczym dziwnym, gdyby nie fakt, że za inicjatywą stoi kilkoro prywatnych ludzi z Wrocławia. Wspólnie postanowili zrobić zrzutkę na wsparcie dla Ukrainy. O międzynarodowej już akcji zainicjowanej przez grupę przyjaciół oraz o tym dlaczego pomoc ofiarom wojny to nie sprint, lecz maraton w rozmowie Doroty Kuźnik, Ann Asystent Zdrowia.

Sama nie mogę uwierzyć, że to się dzieje

W pokoju Marty leżą stojaki na kroplówki, w drodze do Medyki są namioty. Pytam, skąd to wszystko? 

— To rzeczy, które przekazali nam bliżsi i dalsi znajomi, albo znajomi znajomych i osoby oraz organizacje, które usłyszały o naszej prywatnej zbiórce. Słysząc o ataku Rosji na Ukrainę postanowiliśmy, że coś chcemy zrobić, że nie możemy stać obojętnie. I zrobiliśmy zrzutkę, nie sądząc, że tak to się dalej potoczy. Sama nie mogę uwierzyć w to, że jestem w tym miejscu swojego życia i w to, że zmieniło się ono tak nagle — mówi Marta Nawrot-Górecka. 

fot. arch.pryw. Marta Nawrot-Górecka
Zainteresował Cię nasz artykuł? Przeczytaj więcej w bezpłatnej aplikacji Ann Asystent Zdrowia!

Na co dzień Marta pracuje w przedszkolu i w rozmowę wpłata, że ma nadzieję, że szefowa jej nie zwolni, bo śpi krótko, pracuje dużo, a ze swoimi dziećmi widzi się jedynie przelotem. Ale to sprawa, która wymaga poświęcenia: 

— Zaczęło się od małej zbiórki leków. Prowadziła ją Ukrainka – mama chłopca z klasy mojego syna. Kiedy powiedziała o zbiórce leków, wiedziałam, że muszę się w nią włączyć. Kilkanaście godzin później, ze zbiórki leków zrodził się pomysł utworzenia punktu pomocy humanitarnej na granicy, a zaraz potem szpitala. Dziś organizujemy wszystko, co potrzebne jest do tego, by szpital powstał, a w pomoc włączyli się także wolontariusze z dworca PKP we Wrocławiu. W tym momencie to pierwsze miejsce pomocy uchodźcom, którzy przyjeżdżają do miasta. 

Zainicjowali budowę, wkrótce pojadą na granicę

Akcja ruszyła w ekspresowym tempie. Organizatorzy przygranicznego centrum medycznego do dyspozycji mają już karetkę, zaraz ma dołączyć druga, którą zaoferował prywatny szpital. 8 namiotów wielkości 50 metrów kwadratowych, w których powstanie zaplecze medyczne i sam szpital, ufundował prywatny człowiek z Trójmiasta, który usłyszał o inicjatywie Marty. W akcję włączyła się także Fundacja Bieg Piastów, która zorganizowała zbiórkę na rzecz przedsięwzięcia, podczas trwających teraz zawodów oraz bank PKO, który zaoferował wsparcie w zakupach niezbędnego sprzętu. Wszystko po akcji, którą zainicjowała grupa znajomych.  

Dziś Marta i wszyscy, którzy zaangażowali się w organizację szpitala na przejściu granicznym w Medyce, są wolontariuszami jednej z fundacji. W weekend, konwojem, pojadą na granicę, żeby rozstawiać namioty, rozkładać łóżka polowe, organizować przestrzeń i pomagać tym, którzy uciekają przed skutkami wojny.  

— Mamy świadomość, że to nie będzie trwało kilka dni, lecz musimy liczyć się z długimi tygodniami. Wolontariusze, którzy mają wyruszyć jako pierwsi, zapowiedzieli chęć pracy na granicy przynajmniej przez 3 miesiące — mówi Marta Nawrot-Górecka.  

Przygotowany transport, fot. arch.prywatne Marta Nawrot-Górecka
Podoba Ci się rozmowa? Polub nas w mediach społecznościowych i zainstaluj darmową aplikację Ann Asystent Zdrowia. Zaawansowane funkcje Ann dostępne wyłącznie dla zarejestrowanych Użytkowników.

Akcja budowy szpitala polowego jako centrum pomocy humanitarnej z zapleczem medycznym w Szegini, choć zrodziła się we Wrocławiu, nabrała już siły międzynarodowej. Na sygnał czekają londyńscy lekarze, którzy mają doświadczenie przy pracy w sytuacjach kryzysu humanitarnego i wojny. W każdej chwili są w stanie przyjechać i przeszkolić tych, którzy zgodzili się służyć na przejściu granicznym w Medyce.  

Pomoc ofiarom wojny to nie sprint. To maraton

Na tworzeniu szpitala akcja jednak się nie kończy. „Jeśli kryzys z jakim przyjdzie nam się mierzyć w związku z wojną na Ukrainie będzie trwał, zrodził się pomysł utworzenia we Wrocławiu działającego na stałe centrum kryzysowego” – tłumaczy Marta: 

Trzeba pamiętać, że część osób u nas zostanie, a będą to osoby, którym wojna odebrała domy i bliskich. Będą potrzebowali pomocy w różnych momentach swojego życia. Dlatego musimy mieć otwarte głowy i serca nie tylko teraz, ale też, gdy minie pierwszy zryw. Pomoc ofiarom wojny to nie sprint, lecz maraton – dodaje Marta, jedna z inicjatorek akcji budowy szpitala polowego w Medyce. 

fot. arch.pryw. Marta Nawrot-Górecka

Autor: Dorota Kuźnik / Ann Asystent Zdrowia

Czytaj więcej w ANN Asystent Zdrowia: 

0 Komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *