Michał Fitas: korzystam z życia. Ja tylko mam niesprawne końcówki

Autorka: Elżbieta Osowicz, Ann Asystent Zdrowia

30 krajów na „trzydziestkę” – taki był wstępny plan, ale już został zrealizowany i trzeba było postawić sobie nowy cel. Sto krajów do końca życia – to nowe wyzwanie Michała Fitasa. Wrocławianin od urodzenia zmaga się z czterokończynowym mózgowym porażeniem dziecięcym, od 16. roku życia porusza się na wózku, potrzebuje wsparcia osobistego asystenta. To jednak nie są powody do narzekania. W rozmowie z Ann Michał tłumaczy, że nie koncentruje się na sprawach, na które nie ma wpływu. Robi to, co może, a każdego dnia pokazuje, że może dużo i chce więcej. Życiowy optymista. Historia Michała jest dla tych, którzy zastanawiają się jak żyć pełnią życia.

Michał Fitas: na liście jest 46 krajów

Z Michałem ciężko jest się umówić, bo albo pracuje, albo jest na meczu, albo akurat jest gdzieś na końcu świata. Ostatecznie po kilku telefonach udało nam się spotkać w Klubie Kibiców Niepełnosprawnych, gdzie pełni funkcję prezesa.

W niewielkim lokalu jest pełno młodych ludzi na wózkach, jedni zaciekle dyskutują, inni oglądają mecz. Znajdujemy miejsce w małym składziku, między kanapkami a sprzętem sportowym, tam możemy spokojnie porozmawiać. Widać, że Michał czuje się tam jak w domu, jest gospodarzem. Od razu skraca dystans i proponuje przejście na ty.

Pod koniec roku byłeś w Tanzanii i Hiszpanii, a teraz właśnie wróciłeś z wyprawy do Tajlandii i Wietnamu. Która to twoja podróż?

Na liście do odhaczenia jest już 46 krajów. Jak jadę gdzieś po raz drugi, to nie dodaję do listy, ale tak naprawdę lista nie jest najważniejsza.

Pobierz bezpłatną aplikację Ann Asystent Zdrowia i zadbaj o swoje zdrowie już dziś!

A co jest najważniejsze?

Wolność! Świadomość, że mogę, że bariery są głównie w głowie, że świat jest otwarty. Oczywiście są przeszkody, ale skupiam się na tym, jak je pokonać. Wybieram miejsca, gdzie jest ciepło, szczególnie kiedy u nas jest zimno, deszczowo i szaro. Lubię też ciepłą wodę, nie taką jak w Bałtyku, więc szukam takich miejsc. Czasem wybór miejsca, to trochę przypadek, jak widzę tanie bilety, to trudno się oprzeć.

Fot. archiwum prywatne M.Fitas

Michał Fitas: to jaki jestem, to kwestia wychowania

Jeździsz na wózku, potrzebujesz pomocy w codziennych czynnościach, więc jak dajesz sobie radę w podróży?

Rzeczywiście nie jestem samodzielny, ale mam wokół siebie ludzi, którzy mi pomagają. Zaczynając od rodziny, przyjaciół, po zawodowych asystentów, z których pomocy można skorzystać. Grunt to dobra organizacja i plan. Oczywiście nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, ale tu też trzeba się otworzyć na szukanie rozwiązań, a nie narzekanie. Choćby podczas ostatniego wyjazdu. Miałem lecieć z Wrocławia do Monachium sam, tam miałem spotkać się z przyjacielem i razem już mieliśmy lecieć do Bangkoku.

Na dwa dni przed wyjazdem okazało się, że z powodu strajku, nasze loty zostały odwołane. Ostatecznie sam leciałem do Warszawy, a potem do Stambułu. Było trochę niepewności, ale z pomocą lotniskowego personelu, wszystko dało się zorganizować. Wylądowaliśmy w Tajlandii, do której wróciliśmy po pięciu latach. Wtedy byliśmy dużą grupą, teraz we dwóch. Darek, przyjaciel z Krakowa, był już ze mną kilka razy na wyjazdach, wie z czym to się łączy. Świetnie razem się rozumiemy. W planach są już kolejne wyjazdy.

Wiele osób marzy o podróżowaniu, ale to dość drogie hobby. Osoby niepełnosprawne często borykają się z problemami finansowymi, zbierają pieniądze na leczenie czy rehabilitację, a ty… wydajesz na latanie po świecie.

Jestem niesamodzielny fizycznie, ale umysłowo nie ma żadnych przeszkód, żebym sam zarabiał na siebie. Moim celem są podróże i na to odkładam pieniądze. Nie muszę mieć nowego samochodu czy mieszkania, nie kupuję super ciuchów. To jest kwestia wyboru. Umiem zadbać o swoje finanse. To też zasługa wychowania.

Moja mama zawsze mi mówiła: “Musisz się uczyć, bo do kopania rowów się nie nadajesz”. I dobrze, że tak mówiła. Nie robiła z tego wielkiego halo. Wiedziałem, że jak czegoś nie mogę zrobić fizycznie, to muszę to wykombinować głową. W domu było jasne, że pójdę do liceum, a potem na studia.

Fot. archiwum prywatne M.Fitas

Wolę skupiać się na rozwiązywaniu problemów niż na ich szukaniu

Jak składałem dokumenty na Akademię Ekonomiczną, to nie pisałem, że jestem na wózku. Nie było takiego pytania w formularzu rekrutacyjnym. Jak się dostałem, to trzeba było wykombinować jak pokonać wszystkie bariery. Koledzy pomagali, nie wspominam tego okresu jako szczególnie trudnego. Teraz jest jeszcze łatwiej. Otoczenie jest coraz bardziej przyjazne osobom niepełnosprawnym. Transport publiczny jest dziś nieporównywalny z tym, co było w Polsce 20 lat temu.

Mój wózek zawiezie mnie wszędzie, no prawie wszędzie, ale nie jest źle. Praca zdalna, telefon, laptop, słuchawka, to moje narzędzia pracy. Dzięki technice i technologii mogę się rozwijać, komunikować i załatwiać mnóstwo spraw, bez wychodzenia z domu. Nie czekam na rentę.

Zawodowo czym się zajmujesz?

Pracuje od 14. roku życia. Najpierw to była sprzedaż internetowa, potem w klubach sportowych. Skończyłem zarządzanie, koordynuję różne projekty, między innymi pracy asystentów czy opieki wytchnieniowej. Od niedawna jestem prezesem Klubu Kibiców Niepełnosprawnych. Robię to, co znam, rozumiem i lubię.

Fot. archiwum prywatne M.Fitas

Skąd ci się to wzięło, że przeszkód nie widzisz?

Rodzice nie trzymali mnie pod kloszem. Zawsze wypychali mnie na podwórko. W myśl zasady “Idź i sobie radź”. Taki też mam charakter, że wolę skupiać się na rozwiązywaniu problemów niż na ich szukaniu. Poza tym życie jest za krótkie, żeby się martwić, trzeba czerpać z niego pełnymi garściami. Stąd też te moje podróże. Jest tyle pięknych miejsc do zobaczenia. Marzenia trzeba spełniać. Nie spełnią się same, jak będę leżał i czekał.

Nie chcę tracić czasu na to, na co nie mam wpływu

Śledzisz doniesienia naukowe i czekasz na cudowną terapię, która poprawi twój stan zdrowia?

Niekoniecznie. Nauczyłem się żyć z tym, co mam, potrafię robić wiele rzeczy sam, oczywiście nie mogę funkcjonować bez pomocy, ale jestem z tym pogodzony. Tak mam od urodzenia. Miałem czas (37 lat), żeby się z tym oswoić. Czasem coś boli, bardziej lub mniej, ale z tym też da się żyć. Jest jak jest, byle nie było gorzej. Myślę, że trudniej jest osobom, które nagle tracą sprawność, np. w wyniku wypadku. Dla nich to jest szok. Muszą się uczyć wszystkiego od nowa.

Co sprawia ci największą trudność?

Sam nie zawiążę butów, nie pójdę do toalety, nie ubiorę się. Czasem się wkurzam, jest to irytujące, szczególnie kiedy mam gorszy dzień, ale dość szybko przechodzę nad tym do porządku dziennego. Szkoda czasu na złoszczenie się bez sensu, wolę widzieć pozytywne rzeczy. Mam wokół siebie mnóstwo fajnych ludzi i to jest najważniejsze. Nie chcę tracić czasu na to, na co nie mam wpływu. Nie roztrząsam spraw, których nie mogę zmienić. Skupiam się na tym, co mogę, co przede mną. Zdarzyło się ostatnio, że przez kilka dni byłem sam w domu. Mama była w sanatorium, tata w szpitalu i jakoś z głodu nie umarłem.

Co przywozisz z podróży?

Poza wspomnieniami niewiele. To, co zobaczę na miejscu, tego mi nikt nie zabierze, to jest bezcenne. No może magnesy, mam do nich małą słabość. Mam całą lodówkę magnesów z różnych stron świata. To jest bardzo praktyczne, bo są małe i tanie. Zazwyczaj lecę tylko z bagażem podręcznym, nie mogę ciągnąć za sobą walizek, a poza tym nie ma takiej potrzeby. Jeśli nawet czegoś nie mam, to zawsze można kupić na miejscu. Nie mam wielkich wymagań. Oczywiście w podróży szukam miejsc dostępnych. Nie wybieram się na Mount Everest. Zresztą i tak nie lubię zimna, więc to nie jest mój kierunek.

Nie nastawiam się na nic

Widać na zdjęciach z podróży, że lubisz wodę.

Woda daje mi dużo przyjemności. Kiedyś korzystałem z takich nadmuchiwanych kółek, które zakłada się dzieciom na ramiona, ale teraz już nie korzystam z żadnych urządzeń. Kiedyś mój rehabilitant wrzucił mnie na głęboką wodę i powiedział : “To teraz płyń”. No i popłynąłem. Wiadomo, że nie jestem Michaelem Phelpsem, ale utrzymuję się na wodzie. Lubię skakać do wody. Koledzy śmieją się, że jak widzę kałużę, to już się cieszę. Nie mam już ciśnienia na zaliczanie atrakcji turystycznych. Czasem w potrzebuję odpocząć, nigdzie się nie spieszyć. Wszystkiego po trochu.

Fot. archiwum prywatne M.Fitas

Jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość?

Pracuje nad tym, mam na myśli nie tylko system asystentów, ale także sieć kontaktów. Mam wokół siebie wielu ludzi, którzy oferują pomoc. Jak będzie za 5 czy 10 lat? Jeszcze nie wiem, czy to będzie mieszkanie z żoną, czy samemu.

Żoną? Jest ktoś na horyzoncie?

Może tak, może nie. Może jak się za rok spotkamy, to powiem. Jestem otwarty na to, co los i czas przyniesie. Na świecie jest 8 miliardów ludzi, może znajdzie się taka jedna na milion. Kto to wie? Ja lubię swoje życie, takie jakie jest. Nie nastawiam się na nic, nie mam parcia. Co będzie, to będzie. Nie planuję, nie zastanawiam się, co będzie za 10 czy 20 lat. Nie myślę o tym, że powinienem być dyrektorem jakiejś firmy czy prezesem korporacji. Robię sobie cele krótkoterminowe, roczne.

Zapisuję je sobie w komputerze, jak coś zrealizuję, to wpisuje do listy nowe wyzwanie. Lubię liczby, więc na przykład chcę przejechać w ciągu roku tysiąc kilometrów na rowerze. W tym wszystkim szukam balansu między pracą a czasem wolnym. Podróże pozostają numerem jeden. Jak zbliża się kolejny wyjazd, to aż chce się żyć.

Na swoich profilach w Social Mediach publikujesz setki zdjęć z podróży, masz w tym swój cel.

Tak. Nie chodzi o to, żeby chwalić się, gdzie byłem. Mam nadzieję, że udaje mi się inspirować innych do ruszenia w świat. I nie musi to być koniecznie daleka podróż. Niech to będzie wyjazd pod miasto, w Karkonosze czy nad polskie morze. Miejsce nie jest najważniejsze. Ważne, żeby nie tracić czasu, nie przesypiać życia, korzystać ile się da, cieszyć się nim. To chcę pokazać.

Fot. archiwum prywatne M.Fitas

Serwis / aplikacja Ann dokłada wszelkich starań, aby treści składające się na zawartość serwisu były ścisłe i poprawne. Prezentowana treść jest dostarczana jedynie w celach informacyjnych lub edukacyjnych. W żadnym zakresie nie zastępuje i nie może być utożsamiana z konsultacją czy poradą lekarską.

Więcej ciekawych materiałów w Ann:

0 Komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *