Magazyn Ann: Biega, chodzi po górach, gra w teatrze. Wózek inwalidzki nie musi być przeszkodą [AUDIO] 

Starty w półmaratonach, triatlonach, weekendowe wyprawy w góry – tak wyglądają wolne chwile 15. latka z Dzierżoniowa. Kacper Gębski każdą wolną chwilę spędza aktywnie i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to że od urodzenia nie chodzi. Urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym i porusza się na wózku. Jednak z powodzeniem startuje w Biegu Parami. Ma stałego partnera sportowego, razem z Przemysławem Olkowskim zdobywają medale na sportowych imprezach. Ponadto, od pięciu sezonów, zdobywa szczyty w Sudetach (łącznie za Śnieżką). W wolnych chwilach, których nie ma za dużo, Kacper jeszcze gra w teatrze. O tym, jak wyjść, a właściwie lepiej byłoby powiedzieć wybiec z domu i cieszyć się każdym dniem, opowiada w Ann.

15. letni Kacper Gębski na spotkanie ze mną przyjeżdża z plecakiem, w którym ma najważniejsze medale zawodów biegowych z ostatnich kilku lat. W pierwszej kolejności pokazuje te ze skrzydłami, to z Biegu Parami organizowanego przez Fundację FizjoTRIterapia. Follow your dreams. Mama Kacpra, Agnieszka Gębska przyznaje, że to nie wszystkie trofea, dużo zostało w domu, ale jak mówi, z tych syn jest szczególnie dumny. Startuje we wrocławskich zawodach od pierwszej edycji w 2020 roku, to wtedy poznał swojego sportowego partnera Przemysława Olkowskiego, od tamtej pory biegają razem. Mają na swoim koncie biegi uliczne, półmaratony i triathlony. Kacper ma dziecięce porażenie mózgowe i porusza się na wózku inwalidzkim, ale swoją aktywnością mógłyby spokojnie obdzielić kilku zdrowych nastolatków. Pytany o to, co dla niego jest najważniejsze w bieganiu, bez wahania odpowiada: Jak zacząłem biegać, poczułem, że żyję.

Bieganie – zaczęło się od startów z tatą

Na co dzień Kacprem opiekuje się tata, Jarosław Gębski, który zrezygnował z pracy zawodowej w policji i został z synem w domu. Na początku Kacper wystartował w Biegu Żołnierzy Wyklętych Wilczym Tropem, gdzie sam jechał na trzykołowym rowerze, a ojciec biegł u jego boku. Potem były biegi z wózkiem. 10 lat temu nie było specjalnie skonstruowanych wózków, bieganie z niepełnosprawnym dzieckiem nie było też tak popularne jak teraz.

Kiedy dowiedzieliśmy się o Biegu Parami wiedzieliśmy, że to może być coś dla nas. Na starcie do pierwszych zawodów pojawił się przydzielony przez organizatorów Przemek, mieli razem stworzyć team. Mnie miał na co dzień, 24 godziny na dobę, spotkanie z kimś nowym, to była dodatkowa atrakcja -opowiada tata Kacpra. To przyniosło mu więcej satysfakcji, bo w jego życiu pojawił się nowy przyjaciel. Tak dziś możemy już mówić o Przemku-opowiadają rodzice. 

Zostałem zaproszony do Biegu Parami przez pomysłodawcę tego wydarzenia. Przed zawodami nie wiedziałem z kim wystartuję. To było nasze pierwsze spotkanie i tak nam się spodobało to wspólne bieganie, że tak już zostało. W tych zawodach często startują rodzice ze swoimi dziećmi, ale są też takie pary jak nasza – opowiada Przemysław Olkowski.

Kacper w nocy przed zawodami jest tak przejęty, że nie może spać, ale to jest sama radość – wtrąca mama chłopca.

W triathlonie najbardziej lubi rower. Trochę trzęsie, ale najlepiej jest na zakrętach i chociaż jest szybko i niebezpiecznie to ja się nie boję – mówi Kacper z dumą. Najbardziej lubię, jak bardzo szybko jedziemy i wyprzedzamy innych – dodaje.

Co się odwrócę, to widzę uśmiech Kacpra

Przemek tłumaczy, że musi myśleć za dwóch. Jestem odpowiedzialny za mojego partnera, to musi być dla niego bezpieczne. Jak płyniemy, ciągnę go w pontonie, muszę zerkać co chwile czy on tam nadal jest, czy nie wpadł do wody.

Mam gwizdek – wtrąca Kacper. Jakby coś się stało, to mogę zagwizdać, nie ma się czego bać .

Gdyby wypadł z pontonu, to od razu czułbym, że nie mam obciążenia, więc szybko bym się zorientował – przekonuje Przemek.

Nie zdarzyły nam się takie sytuacje, ale sprawdzam. Co się odwrócę, to widzę taki uśmiech Kacpra, że to tylko dodaje mi sił, żeby płynąć dalej. Na co dzień prowadzę firmę budowlaną, w wolnych chwilach biegam. W zwykłych zawodach jest ściganie, ale tu wynik nie jest najważniejszy. Uśmiech Kacpra to jest najpiękniejszy medal, lepszy niż złoto. Kiedy kończymy razem bieg, kiedy widzę jak Kacper przekracza linię mety, to mam ciarki na plecach, to jest coś fantastycznego, nie ma lepszej nagrody – dodaje Przemek.

Czekający na mecie rodzice Kacpra przyznają, że finisz to jest eksplozja radości i euforii, ale jednocześnie pojawiają się też łzy wzruszenia, do tego fanfary i oklaski publiczności, dla takich chwil warto żyć.

Góry – każdy tydzień to kolejna wyprawa

Od kilku lat razem zdobywamy szczyty w Sudetach-opowiadają rodzice chłopca. Zaczęło się w 2019 roku, kiedy zobaczyliśmy w internecie reportaż o osobach z niepełnosprawnościami, które zdobyły Wielką Sowę. Pomyśleliśmy, że świetnie byłoby do nich dołączyć, zwłaszcza że od nas z domu z Ostroszowic widać z okna Wielką Sowę. Jak zobaczyłam ten reportaż, to nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje tak blisko nas i my nie wiemy o tym i nie bierzemy w tym udziału.

Odszukałam organizatorów, okazało się, że jest to Fundacja Ładne Historie ze Świdnicy, która razem z wolontariuszami zaprasza na takie wyprawy. Góry nie były nam obce, bo wcześniej dwa razy sam na plecach wniosłem Kacpra na Wielką Sowę – dodaje tata.

Ze starszymi dziećmi już wcześniej chodziliśmy po górach, jak Kacper był mniejszy i lżejszy, to można go było zapakować w chustę i ruszać na szlak. No ale już jest nastolatkiem, sami nie dawaliśmy rady. Okazało się, że możemy dołączyć do wycieczek organizowanych przez Fundację , dzięki temu mamy lepszy sprzęt i pomoc wolontariuszy. Od wiosny do listopada, każdy weekend jest zajęty, albo biegi, albo góry, trzeba też znaleźć czas na turnusy rehabilitacyjne, no i jest jeszcze szkoła i scena – mówi tata Kacpra.

Teatr – Kacper na scenie

Zagrałem Swaroga, czyli boga nieba, to był mój debiut. Nie mam tremy. Przed występem ćwiczymy i wiem dokładnie co mam robić na scenie – przyznaje nie bez dumy Kacper.

Rodzice pokazują zdjęcia z kolejnych spektakli. Widać na nich nastolatka na wózku z innymi aktorami, którzy wychodzą do oklasków na scenie w ośrodku Wyspa Koni w Ostroszowicach.

Mimo niepełnosprawności syn posiada fenomenalna pamięć – podkreśla tata, a mama dodaje, że nie ma lepszego asystenta reżysera niż Kacper.

Nie dość, że zapamiętuje swoją rolę, to zna wszystkie pozostałe, wie, kiedy kto wchodzi na scenę i co ma zrobić. Jak jest jakaś zmiana, to on wie, co się zmieniło, chociaż inni się gubią. Dobrze czuje się z pełnosprawnymi aktorami. Światła reflektorów nie peszą go.

Szkoła: matematyka jest fajna

Kacper chodzi do Szkoły Podstawowej nr 5 w Dzierżoniowie, która ma oddziały integracyjne. Teraz kończy VII klasę. –Najbardziej lubię matematykę – Kacper przyznaje, że ma trochę łatwiejsze zadania niż pozostali koledzy z klasy. Tata Kacpra dodaje, że syn lubi szkołę jako całokształt.

Ma tam nauczycieli, kolegów, może wyjść z domu, nie musi cały czas być tylko z nami. To jest atrakcyjne dla niego. To, czego najbardziej na co dzień brakuje, to właśnie kontakty z rówieśnikami, tego jest mało, a teraz jako nastolatek bardzo tego potrzebuje, my już nie jesteśmy najważniejsi – dodaje ze zrozumieniem mama chłopca.

Opieka 24 godziny na dobę

Ojciec opiekuję się synem od godziny zero do godziny zero, czyli całą dobę. To nie jest typowe, bo to zwykle kobieta zostaje w domu z niepełnosprawnym dzieckiem. W tej sytuacji jednak rodzice wspólnie uzgodnili, że ona ma lepsze możliwości rozwoju kariery i tym samym zarobków. Oboje pracowali w policji. On w małym komisariacie w Bielawie, ona w Komendzie Wojewódzkiej we Wrocławiu. Stanęło na tym, że to Agnieszka będzie pracowała zawodowo.

Mąż jest tym przysłowiowym “złym policjantem”, to on pilnuje porządku, on wozi syna do szkoły, na rehabilitacje, do lekarza, ja jestem od rozpieszczania– przyznaje Agnieszka Gębska.

Narodziny 

Ciąża przebiegała bez żadnych problemów. Tak naprawdę to nie wiemy, co się stało. Wszystko było w porządku, poród szybki, dwa miesiące przed terminem i pewnie trochę zaskoczył lekarzy. Nagle się okazało, że trzeba było robić cesarskie cięcie, to był późny wieczór, w szpitalu już nie było pełnej obsady. Najprawdopodobniej doszło do niedotlenienia i konsekwencje mamy od kilkunastu lat. Próbujemy naprawiać wszystko to, co nie działa. Nie od razu wiedzieliśmy, że będą problemy. Diagnozę “dziecięce porażenie mózgowe” poznaliśmy mniej więcej po roku.

Kacper urodził się jako wcześniak, więc był od początku rehabilitowany, żeby dogonić rówieśników, ale po roku okazało się, że nie zaczyna chodzić. To był pierwszy sygnał, że coś jest nie tak. Jak skończył dwa lata i nie było postępów, zaczęliśmy przyjmować do wiadomości, że mogą być kłopoty. W końcu usłyszeliśmy: mózgowe porażenie czterokończynowe. Trzeba było zorganizować życie na nowo – opowiadają zgodnie rodzice Kacpra.

Samodzielność

O sprawność syna walczymy praktycznie codziennie, Kacper korzysta cztery razy w roku z turnusów rehabilitacyjnych. Zależy nam na tym, żeby był na tyle samodzielny, żeby mógł przemieszczać się po domu, mógł sam pojechać do łazienki, móc się umyć. Poza domem potrzebuje wózka, ale sprzęt jest coraz lepszy, jest też coraz więcej ułatwień do osób niepełnosprawnych, to wszystko zmienia się na plus. Jesteśmy spokojni, bo wiemy, że w dzisiejszym świecie można już na wózku funkcjonować i to nie jest koniec świata. Jest wiele możliwości, trzeba umieć z nich korzystać. W codziennych czynnościach pomaga nam też asystentka osób niepełnosprawnych.

Jarosław Gębski skończył kurs hipoterapii, żeby wykorzystać także tę metodę usprawniania syna.

Kacper wie, że musi sobie radzić sam, ale wie też, że jak czegoś nie jest w stanie zrobić, to ma to w jasny sposób zakomunikować, a nie czekać aż ktoś się domyśli, czego on potrzebuje. Zmartwieniem wielu rodziców jest to jak dziecko sobie poradzi, kiedy ich zabraknie. Rodzice Kacpra są przekonani, że uda im się przygotować syna do samodzielności. Nie koncentrują się na trudnościach i przeszkodach, tylko szukają rozwiązań i wsparcia. Do tego Kacper ma dwie starsze siostry. One wiedzą, że jak nas zabraknie, będą musiały pomóc bratu, gdyby sobie z czymś nie radził. Teraz to on jest bardziej sprawny jeśli chodzi o telefon czy komputer, nie raz już pomagał rodzicom i jest nazywany w domu “operatorem systemu”. Staramy się go nie wyręczać – dodają rodzice nastolatka.

Rozmawiała: Elżbieta Osowicz, Ann Asystent Zdrowia

* Serwis / aplikacja Ann dokłada wszelkich starań, aby treści składające się na zawartość serwisu były ścisłe i poprawne. Prezentowana treść jest dostarczana jedynie w celach informacyjnych lub edukacyjnych. W żadnym zakresie nie zastępuje i nie może być utożsamiana z konsultacją czy poradą lekarską.

Więcej ciekawych rozmów w Ann:

0 Komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *