Co to jest niskorosłość? „Nie mów do mnie karzeł!”

O chorobie przypominają sobie w chwilach kryzysu, czasem wspominając bolesną przeszłość. Mają rodziny, dzieci, przyjaciół i wrogów, pasje i słabości. Są tacy, jak inni. Po prostu niscy. – Najtrudniej było naszym rodzicom, którzy jako pierwsi przyjmowali ciosy od życia – opowiadają w Ann osoby niskorosłe.

Niskorosłość. „Dziś świadomość społeczna jest o wiele większa”

Dziś i tak jest lepiej, niż kiedy ja się urodziłem, czyli 43 lata temu. Moi rodzice mieszkali na wsi.  Musiało być im bardzo trudno – wspomina Maciek z achondroplazją.

Dziś świadomość społeczna jest znacznie większa, niż gdy chodziłem do szkoły. Nie zauważam na sobie wzroku ludzi, chyba że ktoś zaczyna mnie wyzywać. To zdarza się rzadko, ale to jest bardzo bolesne, gdy ktoś nazywa mnie kurduplem albo karłem, tylko po to, żeby sprawić mi przykrość. I tego właśnie obawiają się rodzice dzieci z niskorosłością, zwłaszcza, że świadomość społeczna na temat achondroplazji jest bardzo nikła. Jestem żywym przykładem, jednym z wielu, że będąc osobą niskorosłą można, skończyć studia, mieć dziecko, przyjaciół i pracę. I radzić sobie z życiem, jak każdy człowiek – tłumaczy Maciek.

Niech pani wyszuka w sieci synonimy słowa karzeł” – sugeruje z kolei Kasia Działa, która zawodowo prowadzi szkolenia. Jest także youtuberką, edukującą o niepełnosprawności. – Nie ma tam niczego, co mówi o niskorosłości – dodaje.

Pobierz bezpłatną aplikację Ann Asystent Zdrowia i zadbaj o swoje zdrowie już dziś!

Rodzice potrzebują wsparcia

Na jednych z zajęć weekendowych, dziewczyna powiedziała mi, że ceni mnie, „że mi się tak chce”. Że nie zamknęłam się w domu, tylko „coś robię”. Zaniemówiłam. To klasyczny przykład tzw. inspiration porn. W końcu normalne życie z niepełnosprawnością, to żadne bohaterstwo. Ja o swojej niepełnosprawności przypominam sobie dopiero, gdy realnie mi doskwiera, czyli gdy nie mogę czegoś dosięgnąć, albo boli mnie kręgosłup. Na co dzień o tym nie myślę i nie oczekuję, że ktoś będzie się nade mną litował. Potrzebujemy wsparcia w kwestii przełamywania barier architektonicznych i społecznych. Wsparcia potrzebują za to rodzice, którzy dowiadując się, że mają dziecko z niepełnosprawnością, zostają zostawieni sami sobie, bo system ich nie obejmuje – tłumaczy aktywistka. Faktycznie, wsparcia dla tych rodziców brakuje w zasadzie na każdym etapie.

niskorosłość
Katarzyna Działa podczas projektu „Żywa Książka”

Kiedy 9 lat temu po raz drugi została mamą, w żadnym ze scenariuszy nie zakładała, że dziś będzie tłumaczyć kilkuletnim dzieciom, co znaczy skomplikowane słowo achondroplazja. Ba. Sama nie wiedziała wtedy, co ono znaczy. Doskonale za to pamięta moment, w którym pierwszy raz się z nim zetknęła.

„Wiedziałam, że Tosia to moja córka, bez względu na wszystko”

To był 31 tydzień jej trzeciej ciąży. Tym razem bliźniaczej. Trafiła wówczas do szpitala z ryzykiem przedwczesnego porodu. – Lekarz, który wykonywał badanie, zimno rzucił, że dzieci są bardzo chore. Być może jest to Zespół Downa, być może jakiś inny zespół chorób. Wymieniał skomplikowane nazwy schorzeń. Padło też słowo „achondroplazja”, którego nigdy wcześniej nie słyszałam i za wszelką cenę próbowałam sobie wdrukować to słowo w głowie, żeby móc sprawdzić, co oznacza. To słowo padło też podczas badania dzień później i już wiedziałam o czym mówimy – tłumaczy Monika Kargol.

Kiedy Hania i Laura przyszły na świat, Monika próbowała za wszelką cenę wmówić sobie, że wszystko jest w porządku. Starała się nie widzieć rączek w charakterystycznym dla achondroplazji kształcie trójzębu, a większe główki tłumaczyła tym, że ona i mąż przecież też mają podobne.

Diagnozę na finiszu ciąży usłyszała również Magda.

Poszłam zrobić sobie na pamiątkę USG 3D. Kiedy rodziłam, czyli 8 lat temu, to była nowość. Do dziś nie obejrzałam tego nagrania – dodaje ze smutnym uśmiechem. Kiedy trafiła do szpitala, nawet pada pytanie, czy jest pewna, że chce urodzić.

Nie wiem jak wyglądałaby sytuacja, gdybym powiedziała, że nie. W ogóle się nad tym nie zastanawiałam, bo to był 30. tydzień, a ja wiedziałam, że Tosia to moja córka, bez względu na wszystko. Tak więc w ogóle nie było tematu. W zasadzie, to nawet nigdy wcześniej nie przypuszczałam, że moje dziecko może urodzić się chore. Nie byłam gotowa na takie pytanie.

niskorosłość
Fot. archiwum prywatne rodziny

„Dostałam nowego, innego syna”

Monika i Magda miały trochę czasu, żeby oswoić się z myślą, że noszą dzieci, które być może będą w przyszłości borykać się z problemami. Będą narażone na hejt, czy wykluczenie. To był czas na to, żeby wejść w buty wszystkich ludzi, którzy, tak jak one, nie znali wcześniej znaczenia słów niskorosłość, achondroplazja, hipochondroplazja, ani wszystkich innych zaburzeń wzrostu, o których wiedzą dziś więcej, niż niejeden lekarz.

Tego czasu nie dostała Marta Skierkowska, której syna zdiagnozowano cztery miesiące po porodzie.

Kiedy płacząc, wracałam od lekarki, która surowo powiedziała o diagnozie, poczułam że straciłam tego syna, którego urodziłam. To było trochę jak śmierć, po której musiałam przejść żałobę. Dostałam nowego, innego syna, z diagnozą, ale dziś wiem, że najwspanialszego na świecie i nie zamieniłabym go na żadnego innego.

Magda, Marta i Monika mają za sobą wiele miesięcy batalii z codziennością. Achondroplazja czy hipochondroplazja (lżejsza odmiana achondroplazji), jak w przypadku córki Magdy, to choroby, które nie wpływają na rozwój psychologiczny. Nie są również chorobami śmiertelnymi. Jednak „batalia” wbrew pozorom nie jest tu słowem na wyrost.

Nauka życia z dzieckiem z niskorosłością

Jako mama ośmioletniego Adasia tłumaczy, że trudno opisać uczucie, które towarzyszy jej podczas wizyt lekarskich.

– Jestem wściekła i serce mi pęka jednocześnie, kiedy lekarz zwraca się do mojego syna „maluszku”, albo mówi o nim, że „dziecko jest grube”, gdy syn stoi obok. Poza tym, „pulchna” postawa ciała jest elementem wady. Nie wiem ile było sytuacji, kiedy musiałam lekarzom tłumaczyć, na czym polegają problemy towarzyszące achondroplazji, z czym to się wiąże… I okej! Ja mogę to robić, tłumaczyć dzieciom na placu zabaw, ich rodzicom… Ale mówienie tego lekarzom, na dodatek w sytuacjach, które w ogóle nie mają związku z tym schorzeniem, bywa  męczące i frustrujące – przyznaje Marta. – Chyba już nauczyłam się z tym żyć.

To potwierdza też wiele innych mam. Nauka życia z dzieckiem z niskorosłością, to długi i trudny proces. Może przede wszystkim społecznie, bo wiedza na temat achondroplazji w społeczeństwie jest bardzo niska. Co ciekawe, jednocześnie to jedna z tych chorób, którą „znają” wszyscy. 

Gdzie szukać wsparcia?

Gdyby nie internet, to nie wiem skąd zdobywałabym wiedzę i w jakim psychicznym stanie bym była – opowiada Monika, mama bliźniaczek. Prowadzi kanał na Instagramie i Facebooku „Tiny and Beautiful„, na którym edukuje w zakresie niskorosłości, pokazuje życie swojej rodziny, oswaja. – Wiem o trzech parach bliźniąt w Polsce, w przypadku których oboje jest dotkniętych achondroplazją. Taka z nas wyjątkowa rodzina – mówi z uśmiechem.

Jak dodaje, przez to, że choroba jest bardzo rzadka, brakuje systemowych rozwiązań np. w zakresie wsparcia finansowego.

niskorosłość
Fot. archiwum prywatne rodziny

Ze statystyk wynika, że na całym świecie żyje z nią ok. 250 tysięcy osób. W Polsce w 2022 roku jest ich około tysiąca. Co roku rodzi się z nią około 20. kolejnych dzieci.

Różnych schorzeń związanych z zaburzeniami wzrostu jest ponad 200. Ich powodem jest mutacja genetyczna. Choroba może zostać przekazana przez rodziców, ale może do niej dojść również samoistnie, w organizmie płodu. To oznacza, że dziecko z niskorosłością może się urodzić każdej, nawet w pełni zdrowej, nieobciążonej genetycznie parze.

Co o niskorosłości mówią lekarze?

W obrazie klinicznym achondroplazji dominują zaburzenia układu kostnego, co tłumaczy prof. dr hab. nauk medycznych Iwona Beń-Skowronek.

Do najbardziej charakterystycznych zmian należą niski wzrost oraz rizomelia, czyli skrócenie części kończyn bliższych osi ciała. W kręgosłupie dominuje hiperlordoza lędźwiowa, kifoza połączenia piersiowo- lędźwiowego i zwężenie kręgosłupa (segmenty L1–L4). Inne schorzenia układu mięśniowo-szkieletowego obejmują wyprost i rotację łokcia, trójzębną rękę, brachydaktylię, szpotawość stawów kolanowych i często zwiększoną ruchomość stawów.

Problemy neurologiczne są związane ze zwężeniem otworu wielkiego łączącego czaszkę z kanałem kręgowym, prowadzi to do wodogłowia i zwężenia kanału kręgowego, a w konsekwencji do ucisku nerwów, ucisku rdzenia kręgowego, ucisku pnia mózgu powodującego trudności w oddychaniu (co zwiększa ryzyko nagłej śmierci) oraz ośrodkowego bezdechu sennego.

Pacjenci z achondroplazją mają predyspozycje do otyłości, która może prowadzić do chorób układu krążenia, przeciążenia stawów lub bezdechu. Klatka piersiowa w achondroplazji ma małe wymiary, co zmniejsza objętość oddechową, a mały rozmiar górnych dróg oddechowych może powodować obturacyjny bezdech senny. Częstym problemem jest upośledzenie funkcji ucha środkowego, prawdopodobnie spowodowane nieprawidłowym rozwojem trąbki Eustachiusza, co skutkuje utratą słuchu – tłumaczy lekarka.

niskorosłość
Fot. archiwum prywatne rodziny

„Złoty, środek, złoty lek”? Za 1,5 mln złotych

Jak na razie, leczenie osób z achondroplazją w Polsce jest dość ograniczone. Prof. Iwona Beń-Skowronek tłumaczy, że na razie stosuje się dwa typy.

Chirurgiczne, które polegają na wydłużaniu kończyn dolnych przy użyciu aparatu Ilizarowa lub jednostronnego stabilizatora zewnętrznego, co niestety wiąże się z licznymi zabiegami oraz wieloma poważnymi powikłaniami. Jest też leczenie farmakologiczne. W Polsce do leczenia achondroplazji zarejestrowany jest tylko rekombinowany ludzki hormon wzrostu (rhGH). Podawanie go to jednak leczenie objawowe i jest spore ryzyko wystąpienia skutków ubocznych, m.in. ucisku rdzenia kręgowego. Metoda ta jest nieskuteczna w przypadku deformacji kończyn lub kręgosłupa, a efekty terapii rhGH nie są spektakularne, jeśli nie łączy się tego leczenia z zabiegami chirurgicznymi – wyjaśnia endokrynolog.

„Świat nie jest skonstruowany dla niskich osób”

Nad przeprowadzką zagranicę zastanawiały się wszystkie zapytane mamy. Magda nawet sprawdzała ceny mieszkań i możliwość pracy w Niemczech.

To nie tak, że nam przeszkadza, że nasze dzieci są niskie. Ja nawet nie chciałabym podjąć za mojego syna decyzji o wydłużaniu kości metodą chirurgiczną bez jego świadomej decyzji, chociażby dlatego, żeby nie pomyślał, że on mi się nie podoba. Kocham go najbardziej na świecie takim, jaki jest i nigdy nie zamieniłabym go na żadnego innego. Ale świat nie jest skonstruowany dla niskich osób – mówi Marta, a Monika z kolei wylicza.

Bankomat, kasa w markecie, póki sklepowe, okienka w urzędach, windy, klamki w oknach, włączniki światła… Można wymieniać, ile jest miejsc i sytuacji, w których osoby niskorosłe mają ogromny problem, żeby poradzić sobie bez wsparcia kogoś wyższego. – dodaje.

niskorosłość
Fot. archiwum prywatne rodziny.

A co jeśli się nie uda?

Na razie uczę Tosię życia w świecie, który nie jest cukierkowy. Chodzi na zajęcia z psychologiem, ma trening umiejętności społecznych, uczy się asertywności… Ale to nie jest łatwe, gdy dziecko zaczyna pytać o przyszłość, co będzie kiedyś, a na moje tłumaczenie, że kiedy mnie zabraknie, będzie musiała radzić sobie z życiem sama, ona odpowiada, że chce umrzeć razem ze mną. Niech mi pani pokaże drugie takie dziecko, które modląc się wieczorem, prosi o to, żeby razem z mamą iść do nieba – pyta z płaczem Magda.

Marta z kolei stara się trochę wejść w buty syna, który często radzi sobie ze swoją niepełnosprawnością lepiej niż ona.

W końcu on jest z tym całe życie. Każdą sekundę. Ja nie. Cieszę się, że nauczyłam go czuć się w miarę swobodnie. Nie muszę za niego tłumaczyć dzieciom, które pytają o jego wzrost, dlaczego tak jest. On doskonale sobie z tym radzi i to napawa mnie nadzieją. Na szczęście nie żyje w społeczeństwie, które, jak za czasów naszej młodości, było skrzywdzone skutkami izolacji osób niepełnosprawnych. Nie było takich osób w szkołach ani na ulicach. Dziś osób z niepełnosprawnościami się nie zamyka, więc mam nadzieję, że mój syn będzie normalnie pracował i uczestniczył w życiu społecznym, bez względu na to, czy zdecyduje się w przyszłości na operacje, czy postanowi stawiać czoła wyzwaniom.

Opcji, że się nie uda, nie widzi Monika Kargol.

Mąż tylko czeka na znak do wyjazdu z Polski i szukania pomocy za granicą, ale ja chciałam być bliżej rodziny, dlatego toczę batalię tutaj. Zarówno o lek dla dziewczynek, jak i o godność dla nich. Edukuję, tłumaczę, oswajam z niskorosłością i odpowiadam wszystkim matkom, które dziś są w tym samym momencie życia, w którym kilkanaście miesięcy temu byłam ja. I mówię im to samo, co usłyszałam od innych mam: zobaczysz, że nawet się nie obejrzysz, a usiądziesz, uśmiechniesz się i pomyślisz po co były te łzy?

Rozmawiała: Dorota Kuźnik

Serwis / aplikacja Ann dokłada wszelkich starań, aby treści składające się na zawartość serwisu były ścisłe i poprawne. Prezentowana treść dostarcza się jedynie w celach informacyjnych lub edukacyjnych. W żadnym zakresie nie zastępuje i nie może być utożsamiana z konsultacją czy poradą lekarską.

Więcej ciekawych materiałów w Ann:

0 Komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *