Humor na wojnie: „naturalna metoda, aby złapać oddech” [MAGAZYN ANN]

– Podstawowa zasada: nie uderzamy w ofiary, tylko w oprawcę, który ewidentnie na to zasługuje. Taki humor, w którym mieszamy Putina z odchodami czy porównujemy do penisa, w innym kontekście byłby obrzydliwy, nieodpowiedni. W tym wypadku tego typu żarty padają z ust ludzi, którzy nie są w stanie odpowiedzieć zbrojnie. Starają się więc zaatakować tak, żeby zrobić mu coś najgorszego – opowiada dr Marta Kmita, pedagog, humorolożka, która prowadzi pierwszy na świecie fakultet śmiechoterapii dla przyszłych lekarzy na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu. Założycielka „Optymisji” i współzałożycielka instagramowego „Poprawczaka nastroju”.

Humor na wojnie to forma samoobrony

Ewelina Lis, www-ANN-zdrowie.pl: Czy wypada się śmiać, kiedy tuż obok nas giną ludzie?

Dr Marta Kmita, „Optymisja”Humor wojenny to naturalne zjawisko. Mamy dowody w postaci różnych dokumentów i zapisów, że żartowali nawet więźniowie obozów koncentracyjnych.

Był to humor szczególny. Sami więźniowie pisali o nim: gorzki, makabryczny, wisielczy, krematoryjny.

Dla nich była to forma psychicznej samoobrony, sposób na to, aby znaleźć wytchnienie. W reżimie komunistycznym, który jest nam bliższy czasowo i gdzie również dochodziło do dramatycznych scen, chociażby w stanie wojennym, nastąpił rozkwit kabaretów i filmów komediowych. Produkcje Stanisława Barei prześmiewczo komentowały rzeczywistość i konsekwencje dla społeczeństwa.

Humor, który drażni lwa, czyli oprawcę, to nie jest nic nowego. To znana od wieków odpowiedź na krzywdę i niesprawiedliwość. My mamy taką naturę jako ludzie, że u nas wiele tematów związanych z humorem pochodzi z problemów. Jest problem, pojawia się humor. Tak samo było z pandemią koronawirusa – to był tragiczny czas, wielu ludzi zachorowało, wielu nie przeżyło, a jednak pojawiały się memy, filmiki i gify.

Polub nas w mediach społecznościowych i zainstaluj darmową aplikację Ann Asystent Zdrowia. Zaawansowane funkcje Ann dostępne wyłącznie dla zarejestrowanych Użytkowników.

Co konkretnie się dzieje, kiedy zaczynamy żartować w tak trudnych momentach?

Humor to mechanizm obronny stosowany w sytuacji, nad którą nie mamy kontroli. To naturalna metoda, aby przetrwać, rozluźnić napięcie i złapać oddech. Są badacze, którzy twierdzą, że humor wojenny to normalizacja rzeczywistości. Humor może też dać satysfakcję tym, którzy są pokrzywdzeni.

Na przykład Ukraińcom?

Oni śmieją się z żartów na temat Putina i tworzą żarty na jego temat. Historie o tym, jak Ukraińcy kradną Rosjanom czołgi albo jak ukraińska babcia strąciła rosyjskiego drona słoikiem z pomidorami, stały się viralami i obiegły cały świat.

Tego typu humor, gdzie w jakiś sposób uderza się w oprawcę, to rodzaj odpowiedzi na napaść zbrojną. Daje on satysfakcję, ale także nadzieję. Świetnie ją widać w memie z Władimirem Putinem, który próbuje przebić balonik w ukraińskich barwach. Widziała pani?

Tak, widziałam. Niebiesko-żółty balon przebija Putina. To on znika, balon zostaje. 

Takie żarty to myślenie życzeniowe, przepełnione nadzieją na wygranie wojny.

Czy są jakieś granice wojennego humoru?

Podstawowa zasada: nie uderzamy w ofiary, tylko w oprawcę, który ewidentnie na to zasługuje. Taki humor, w którym mieszamy Putina z odchodami czy porównujemy do penisa, w innym kontekście byłby obrzydliwy, nieodpowiedni, tutaj ludzie, którzy nie są w stanie odpowiedzieć zbrojnie, starają się zaatakować tak, żeby zrobić mu coś najgorszego.

Każdy może tworzyć wojenny humor

I szybko pokazać ten atak innym.

I pod tym względem żyjemy we wspaniałych czasach, bo możemy łatwo dzielić się takim humorem. Weźmy, chociażby drugą wojnę światową. Satyra docierała tylko do tych, którzy mogli ją zobaczyć. Trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś rysował na kartce i pokazywał innym, to co zobaczył wcześniej prześmiewczego w gazecie. A nawet jeśli ktoś dotarł po wielu tygodniach do tej gazety, to ten humor mógł się już zdezaktualizować.

A na wojnie ciągle pojawiają się nowe rzeczy, akcje czy decyzje. Proszę zobaczyć, ile żartów już powstało na temat Putina i ile powstaje każdego dnia. Dotyczą one bieżącej sytuacji, a humor sytuacyjny bardzo szybko się starzeje i nie da się go wskrzesić. Dziś jest Internet i jednym kliknięciem dzielimy się rzeczami, które teraz są zabawne, a jutro będą już nieaktualne.

Dziś każdy może współtworzyć wojenny humor, przerabiając mema w taki lub inny sposób. Są też generatory memów, gdzie wystarczy wybrać tło i dodać dowolny napis. Nawet Ukraińcy, którzy są na froncie, mają włączony Internet i dzielą się takimi treściami.

Humor na wojnie / grafika pochodzi z „Poprawczaka nastroju”

Mnie rzuciła się w oczy wiadomość opublikowana przez ukraińską Narodową Agencję Zapobiegania Korupcji, która poinformowała, że przechwyconego czołgu nie trzeba wykazywać w oświadczeniu majątkowym i tym samym zakpiła z szorującej po dnie wartości rosyjskiej waluty.  

Tego typu wiadomości – podobnie jak babcia rzucająca słoikiem w rosyjskiego drona – rozśmieszają, ale także dodają otuchy i nadziei.

Pobierz i zainstaluj bezpłatną aplikację Ann Asystent Zdrowia i przeczytaj więcej ciekawych wywiadów przeprowadzanych przez nasz team medialny!

Propaganda ogranicza humor

A co z Rosjanami, którzy nie popierają tej wojny?

Wydaję mi się, że mogliby uratować swoją twarz umieszczając w mediach społecznościowych żarty na temat Putina. To byłaby jednoznaczna deklaracja, po której są stronie. Ale zdaję sobie sprawę, że w tej chwili jest to możliwe jedynie w przypadku Rosjan, którzy przebywają poza Rosją.

W Rosji wiele aplikacji i kanałów jest zablokowanych, a tym, którzy mówią otwarcie o wojnie w Ukrainie i potępiają działania Kremla, grozi 15 lat więzienia. Jak się śmiać z Putina w takim kraju?

Tam jest propaganda, a jak jest propaganda, to jest także ograniczenie humoru. On jest przekazywany podziemnymi kanałami. Ludzie się śmieją w bardzo wąskim, zaufanym gronie, mając pewność, że nikt ich nie podsłuchuje.

A czy śmianie się z Putina może zbliżyć Polaków i Ukraińców?

To już się dzieje, ten humor już zaczął nas integrować. Putin jest wspólnym wrogiem, który nas połączył. Ukraińcy dostarczają nam niesamowitych źródeł, jak wspomniane wcześniej filmiki o kradzieży czołgów, które są przerabiane przez Polaków na kolejne memy. To jest wyraz solidarności. Wspólne żarty w towarzystwie mogą być początkiem pięknej integracji, a potem przyjaźni.

Myślę sobie, że głęboko w głowie mamy zakodowane, że to my mogliśmy być zaatakowani, dlatego tak chętnie pomagamy i przeżywamy całą tę sytuację. My też chcemy upokorzyć Putina, zmieszać go z błotem, raczyć go odchodami. Moi studenci na Uniwersytecie Medycznym w trakcie zajęć ze śmiechoterapii byli mocno zdeterminowani, żeby wykazać, że Putinowi koniecznie trzeba przeszczepić mózg.

Przeszczep mózgu na śmiechoterapii?

To był pierwszy tydzień wojny. Studenci medycyny mieli za zadanie napisać skierowanie na przeszczep mózgu dla Władimira Putina. Oczywiście z uzasadnieniem. Pojawiła się ogromna mobilizacja.

Humor na wojnie / grafika pochodzi z „Poprawczaka nastroju”

Co pisali w uzasadnieniu?

Władimir Putin, 69 lat: „Odklejenie od rzeczywistości”, „brak racjonalnego myślenia”, „kompleks Boga – nadzwyczaj rozwinięty”, „zaburzenia paranoidalne”, „pacjent stanowi zagrożenie dla swojego otoczenia i całego świata”, „cierpi na manię wielkości, wydaje mu się, że jest carem”, „ma w pokoju 69 obrazów Stalina”, „stracił kontakt z rzeczywistością”. Były też mocniejsze określenia. Oczywiście skierowania na przeszczep wydane były w trybie pilnym.

Wiele osób z traumą będzie szło w kierunku humoru

To zaangażowanie sporo mówi.

Oczywiście, jest na to proste wytłumaczenie: to był sposób na wyżycie się. Każdy z nas potrzebuje metody, aby gdzieś skanalizować gniew. Ale trzeba przyznać, że byłam w szoku, że to zadanie wywołało aż takie poruszenie. W odpowiednim momencie udało się ten gniew przepoczwarzyć w humor.

Polub nas w mediach społecznościowych i zainstaluj darmową aplikację Ann Asystent Zdrowia. Zaawansowane funkcje Ann dostępne wyłącznie dla zarejestrowanych Użytkowników.

Czy odpowiednio dobrane elementy śmiechoterapii mogłyby się sprawdzić w szkołach?

Myślę, że tak. Pokazanie takich memów czy filmików w klasie, w której są zarówno uczniowie polscy, jak i ukraińscy mogłoby być punktem wyjścia do obśmiania danej sytuacji, ale też analizy, która przerodziłaby się w poważniejszą dyskusję. Aby taką lekcję przeprowadzić, potrzebny jest jednak dobry pedagog, który dopasuje treści i upewni się, że uczniowie są na taką lekcję gotowi.

A czy śmiechoterapia w przypadku uchodźców z traumą wojenną może jakoś pomóc?

To jest jeszcze świeża sprawa, wielu rzeczy nie wiemy. Jedno jest pewne: na różnych ludzi działają różne metody. Jedni świetnie reagują na dogoterapię, inni na muzykoterapię. Myślę, że warto próbować.

Patch Adams, światowej sławy amerykański lekarz, społecznik, aktor, autorytet moralny będący patronem ruchu lekarzy-klaunów, którzy niosą chorym i cierpiącym uśmiech i radość, jeździł także na front wojenny rozśmieszać żołnierzy.

Weźmy także onkologię, gdzie dochodzi do dramatycznych sytuacji, a jednak pacjenci też się śmieją. I głośno o tym mówią, że potrzebują tego humoru. Warto pójść za pacjentem, jeżeli sam żartuje, to oznacza, że daje nam zielone światło.

Co mogłoby się dziać w trakcie takich zajęć?

Najpierw powinni się spotkać specjaliści – psychiatrzy, psychologowie, pedagodzy – i omówić problematyczne sprawy, które mogą się pojawić. Na pewno nie mogą to być działania robione spontanicznie. Ale jestem przekonania, że wiele osób z traumą będzie szło w kierunku humoru, będzie chciało rozładowywać napięcia, śmiejąc się. 

Śmiechoterapia dla pacjentów w kryzysie psychicznym

Przeprowadziła pani zajęcia śmiechoterapii dla osób z depresją i nerwicą. Jak wyglądały?

Psychiatra i psychoterapeuci patrzyli na nas przez weneckie lustro, sprawdzali, jak reagują pacjenci. A potem rozmawiali z nimi o tym, jak postrzegali nasze spotkanie.

Co konkretnie robiliście?

Wszyscy byli mocno zaangażowani. Zrobiłam im popcorn i oglądaliśmy wspólnie Jasia Fasolę. Później lewą ręką rysowaliśmy swój pokój. To jest niby głupie zadanie, ale jeżeli ktoś jest praworęczny, to lewą ręką nic mu nie wychodzi, a jak nic mu nie wychodzi, to robi się śmiesznie.

Potem było trochę ruchowych zajęć, graliśmy m.in. w maxi badmintona z taką gigantyczną lotką. Oglądaliśmy także znanego polskiego mima Ireneusza Krosnego. Następnie pacjenci robili śmieszne kroki w grupach. Chodziło o to, żeby śmiali się wspólnie. Te wszystkie zadania były skonstruowane tak, aby wywoływały kolejne żarty.

Nie chodziło to, żeby śmiać się z danej rzeczy, ale żeby ta radość im się z czymś skojarzyła. Niestety, te zajęcia mimo bardzo dobrego odbioru i oceny specjalistów były jednorazowe. Ale na świecie śmiechoterapia skierowana do pacjentów w kryzysie psychicznym jest mocno praktykowana.

Do nas też dotrze na dłużej. Na razie jesteśmy za mało dofinansowani, niektóre ośrodki nie są otwarte na takie innowacje, jeszcze inne boją się, że pacjenci pomyślą, że nie są traktowani poważnie.

Poważnie?

Tak. I że nie traktujemy poważnie jego choroby.

A zdarzyło się, że ktoś się obraził?

Seniorzy nie lubią agresywnego humoru i przekleństw. Pewnego razu w czasie zajęć ze śmiechoterapii z seniorami pojawiło się jakieś nieładne słowo w memie. I komuś się to nie spodobało. Od tamtej pory, jeżeli mam zajęcia z seniorami, to zawsze dużo zmieniam. Starsi ludzie lubią pozytywny, łagodny humor, bez szaleństw i konfliktów.

Humor na wojnie / grafika pochodzi z „Poprawczaka nastroju”

Jaka jest różnica między humorem, ironią a sarkazmem

A młodsi? 

Oni uwielbiają ostry humor. Widać to w czasie warsztatów dla firm, które prowadzę, ale także na zajęciach ze studentami medycyny. Na śmiechoterapii na Uniwersytecie Medycznym dość odważnie i bezpośrednio „odsucharzamy” żarty, poprawiamy je, czasem muszą oni zdecydować, która sytuacja i choroba jest gorsza i dlaczego.

Chodzi o to, żeby zmienili swój sposób myślenia, żeby niektóre tematy przestały być tabu. Ten przedmiot, chociaż nie ma tego w nazwie, daje też szansę na rozmowę o rzeczach trudnych. Analizujemy humor i pojawiają się dyskusje o etyce, chociażby o tym, jak i czy żartować z pacjentów, jaka jest różnica między ironią i sarkazmem.

Porównujemy Patcha Adamsa i Dr House’a, rozmawiamy o wpływie humoru na relacje z pacjentem. Odkąd zaczęła się wojna, jest z kolei ogromna potrzeba rozmawiania o tym, co dzieje się w Ukrainie. Już pierwsza prezentacja dotyczyła analizy humoru wojennego. Studenci mają potrzebę odnosić się do tego tematu, bo on dotyka nas wszystkich. Spodziewam się, że będzie go dużo na zajęciach.

Są osoby, które maskują wielki ból uśmiechem?

Są i dlatego mamy wykład na śmiechoterapii dla lekarzy pod hasłem „Depresja Komika”. Tłumaczymy, kiedy humor jest świetną maską i kiedy może być świetnie użyty strategicznie. Generalnie nie można maskować wszystkich uczuć humorem. To jest niebezpieczne.

Podobnie jak hejtowanie innych.

Niestety, mogą się pojawić wkrótce żarty z ofiar wojny w Ukrainie. My przyjmujemy teraz uchodźców, ale za chwilę pojawią się hejterzy, którzy zaczną tę pomoc komentować złośliwie. I mogą umieszczać niezbyt przyjemne posty na ich temat. Zawsze trzeba wtedy pamiętać, że hejtują ogromnie zakompleksieni ludzie, którzy chcą się wyżyć, chcą być usłyszani.

Pani zawsze jest w dobrym humorze?

Mam alergie na sztuczną pozytywność. Mieszkałam dziewięć lat w Anglii i wszechobecna tam polityczna poprawność, połączona z nadmierną grzecznością, zalatywała plastikiem. I to takie „How are you”, na które nikt nie jest gotowy usłyszeć odpowiedzi. Obecnie moja praca daje mi ogromną radość. Mimo trudnych czasów bardzo dużo się śmieję. 

Autor: Ewelina Lis, Ann Asystent Zdrowia

Przeczytaj więcej ciekawych wywiadów i rozmów w Ann:

Na zdjęciu dr Maria Kmita, pedagog, humorolożka, która prowadzi pierwszy na świecie fakultet śmiechoterapii dla lekarzy / archiwum prywatne
0 Komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *