Borderline. „Czuje się świat bardzo mocno. Czasami za mocno” [MAGAZYN ANN]

– Radość przeżywana przez „bordera” jest radością absolutną. Kiedy brałam leki tłumiące emocje, to nie mogłam się odnaleźć. Ta radość była nijaka. Mój mąż wtedy powiedział: „kochanie, to jest radość, którą ja czuję. To jest zwykła radość”. Nie mogłam tego przeżyć –  opowiada Paulina Szarzyńska, u której zdiagnozowano borderline, autorka popularnej strony Borderline. Da się żyć poświęconej temu zaburzeniu osobowości.

Borderline. Życie na pograniczu

Ewelina Lis, www.ann-zdrowie.pl: Mogę mówić do ciebie border?

Paulina Szarzyńska: Nie mam z tym problemu, ale wiem, że to słowo dla wielu osób jest złe. Widzę na swoim instagramowym koncie, że osoby cierpiące na borderline nie lubią tego określenia. Chcą być postrzegane jako człowiek, nie tylko jako border.

Polub nas w mediach społecznościowych i zainstaluj darmową aplikację Ann Asystent Zdrowia. Zaawansowane funkcje Ann dostępne wyłącznie dla zarejestrowanych Użytkowników.

Jak zachowuje się zatem człowiek cierpiący na borderline?

Czuje świat bardzo mocno. Czasami za mocno i dlatego jego największym problemem jest kontrolowanie emocji. Jest w euforii, po czym po chwili pojawiają się smutek i załamanie. W głowie ma natłok myśli, który wyniszcza. Mam dwa porównania, które obrazują, jak to wygląda w praktyce. Wyobraźmy sobie, że mamy komputer, a w nim uruchomioną przeglądarkę i otwartych kilkanaście stron, na każdej gra inna muzyka. Kompletny chaos. Tak samo jest z emocjami u osób z borderline. One szybko się zmieniają, albo są sprzeczne i są odczuwane w tym samym czasie.

Cały artykuł dostępny za darmo wyłącznie w aplikacji Ann Asystent Zdrowia. Do pobrania bezpłatnie w Google Play i App Store

Borderline. Bez fundamentów

A drugie porównanie?

Pochodzi z bajki „W głowie się nie mieści”.

„Akcja toczy się w głowie nastolatki. Emocje: Radość, Strach, Smutek, Złość i Odraza spierają się jak sterować jej życiem” – to fragment opisu filmu, który był bardzo dobrze przyjęty na festiwalu w Cannes.

Tę bajkę polecam nie tylko dzieciom, ale także dorosłym. Świetnie tłumaczy świat i ludzkie zachowania. „Pamperki”, czyli małe, kolorowe ludziki żyją w głowie dziewczynki i mają dostęp do panelu sterowania. W tej głowie są też wyspy: przyjaźni, zabawy czy rodziny. To fundamenty. Kiedy emocje zaczynają ze sobą walczyć o panel sterowania, czyli o to, która wygra i będzie dominująca, to fundamenty zaczynają się niszczyć. Osoba z borderline nie ma fundamentów. Można sobie wyobrazić film, gdzie w jej głowie te ludziki bez żadnej kontroli wciskają byle jakie guziki w panelu sterowania, uruchamiając emocje bez kontroli.

Borderline. Jak reagować na emocje?

Skąd się bierze zaburzenie borderline?

U mnie, a wiem to z terapii, wzięło się z niestabilnego dzieciństwa. Byłam w bardzo ciężkiej sytuacji i przez to moja osobowość nie mogła się prawidłowo wykształcić. Babcia chorowała na depresję i popełniła samobójstwo. Moja mama cierpiała na chorobę dwubiegunową, tata pił. W domu był alkohol, ale także przemoc. Moi rodzice rozwiedli się, gdy byłam mała. Szybko musiałam przejąć rolę opiekuna w domu, myśleć jak dorosły, a przecież byłam tylko dzieckiem. Nie miałam wzorca, jak reagować na emocje, jak zachowywać się w związku. Nikt mi tego nie pokazał. I większość osób z borderline, które do mnie piszą, opowiadają, że u nich też było ciężko w domu. Dopiero na terapii wypracowałam współczucie dla samej siebie. Zrozumiałam, że to nie była moja wina.

Borderline. Euforia i wściekłość

A jak wyglądało twoje życie przed terapią?

O tym, że mam borderline dowiedziałam się pięć lat temu. Wcześniej nie miałam pojęcia, że istnieje takie zaburzenie. Myślałam, że wszyscy czują tak samo mocno, jak ja. To było męczące dla mnie i dla innych. Popadałam w skrajności. Z totalnej euforii przechodziłam w totalną wściekłość. W ciągu dnia potrafiłam mieć kilkadziesiąt emocji. Borderline bardzo łatwo pomylić z chorobą afektywną dwubiegunową. Eksperci potrafią rozróżnić, że w przypadku CHAD przejście między emocjami trwa dłużej. A w borderline, jedna niewinnie wyglądająca z boku sytuacja, jest jak zapalnik. Od piętnastego roku życia miałam problem z samookaleczaniem. Próbowałam zrobić sobie krzywdę z powodów, które ktoś uznałby za śmieszne.

Borderline. Koniec

A związki?

Większość osób borderline wchodzi w krótkie, ale bardzo intensywne. I zazwyczaj wygląda to tak: na początku jest idealizowanie, mówimy drugiej osobie „jesteś najlepszy na świecie”, „tylko ty”, a jak zaczynają wychodzić wady, to znika euforia, czujemy się oszukani. Osoba z borderline często myśli zero-jedynkowo – albo ktoś jest idealny, albo do niczego. Ja byłam w dwóch poważnych, toksycznych związkach, z mocnymi emocjami. Po kłótni, czasami o byle co, wpadałam w czarną rozpacz. Mniej więcej wyglądało to tak: „ja go nienawidzę, on mnie nienawidzi, to koniec”. Sama się nakręcałam.

Borderline. Pod górkę

Co się działo, kiedy było stabilnie?

Było nudno i kończyłam relację. Dopiero dzisiaj, dzięki terapii, widzę, co to znaczy mieć normalny i zdrowy związek. Mąż nauczył mnie, że jak jest problem, to trzeba go rozwiązać. Zepsute rzeczy się naprawia, a nie wyrzuca na śmietnik. Trzeba rozmawiać. 

Co takiego się stało, że postanowiłaś sobie pomóc?

Miałam próbę samobójczą. To był 2017 rok, dwa miesiące po urodzeniu syna, byłam w toksycznym związku. Nie dawałam sobie rady. W szpitalu psychiatrycznym, do którego trafiłam po samokaleczeniu, psychotesty wykazały, że mam zaburzenie borderline. Dostałam odpowiednie leki od psychiatry. Niestety, po wyjściu zaczęłam negować diagnozę, powtarzałam sobie: „ja nie jestem nienormalna”, i odstawiłam leki. Po jakimś czasie znowu zaczęły się pojawiać niedobre myśli o tym, że jestem nic nie warta, całe życie mam pod górkę. 

Borderline. Ciągła analiza

Robiło się coraz ciężej?

Tak. Decydującym momentem, kiedy zgłosiłam się sama po pomoc, była chwila, kiedy przyłapałam się na myśli o tym, że jak skoczę z pierwszego piętra, to się połamię. Przeraziło mnie to. Kiedy uzmysłowiłam sobie, o czym pomyślałam, to sama zgłosiłam się do szpitala. Od tamtej pory systematycznie chodzę na terapię, mam dobrego psychiatrę, dobre leki. Wszystko się zmieniło. Terapeuci też się kilka razy zmieniali, ale ostatecznie jest dobrze, nie miewam już złych myśli, nie robię sobie złych rzeczy, potrafię sobie odpuścić.

Terapia to ciężka praca.

Bardzo. Wiele razy pojawiają się myśli: „walić to. Kończę z tym. Ja się nie prosiłam o to zaburzenie. To nie jest fair. Dlaczego ja mam ciężej, niż inni?”. I to jest decydujący moment. Najważniejsze to nie odpuścić pracy nad sobą. Paradoksalnie osoby z borderline są bardziej samoświadome niż osoby „zdrowe”. My bardziej siebie analizujemy: swoje zachowania, emocje, podejście do różnych spraw. Analizujemy, bo musimy, bo chcemy.

Jest to jednak męczące. Ja prowadzę dziennik, zapisuję, co w danej chwili czuję. Wieczorem, albo na drugi dzień, czytam i zastanawiam się, które emocje były adekwatne do sytuacji, a gdzie zareagowałam za mocno. Analizuję, dlaczego tak czułam? To analiza na poziomie „level hard”, bo podczas tych emocji, nie wiem, jaka jestem, kim jestem. Każdą emocję muszę przepuścić przez filtr. Nie zawsze mi to wychodzi.

Borderline. Robi wszystko?

Co robią bliscy, kiedy puszczają ci nerwy?

Dużo rozmawiamy w naszym domu o emocjach. I robię to dla dzieci, żeby nie przechodziły tego, co ja. Najbardziej świadomy jest najstarszy syn. On wie, że mam borderline, i wie, że kiedy się zdenerwuję, to muszę wyjść się uspokoić i poukładać wszystko w głowie. Tłumaczę mu, że uczę się emocji razem z nim. Mąż też bardzo mocno mnie wspiera. Stara się rozumieć moje zachowania, chociaż czasami ciężko mu rozróżnić, które są intencjonalne, a za którymi stoi borderline.

Da się to rozróżnić?

Nie wydaję mi się. Trzeba też dodać, że są wspólne zachowania, tzw. kryteria, które łączą osoby z borderline: niepanowanie nad emocjami, agresja, niekontrolowane wydawanie pieniędzy, częsta zmiana partnerów seksualnych, narażanie się, np. przekraczając prędkość, ale to nie oznacza, że każda osoba z borderline robi to wszystko. To tak nie działa. Nie wszyscy borderzy zdradzają. 

Borderline. Podobni

Na instagramie jesteś znana, jako „Panna normalna”, autorka konta borderline_dasiezyc. Dziś obserwuje cię ponad dziesięć tysięcy osób. Ogromna społeczność.

Zakładając konto, nie spodziewałam się takiego zainteresowania. Instagram raczej kojarzy się z pięknymi widokami, stylizacjami, gwiazdami, a ja tutaj wrzucam śmieszne obrazki o zaburzeniu psychicznym. Otrzymałam mnóstwo wsparcia, ciepłych słów. Dla mnie to jak autoterapia, znalazłam sposób, żeby wylewać z siebie emocje, ale także uświadamiać ludzi. Konta osób z borderline bardzo się wspierają. Z kilkunastoma osobami mam stały kontakt. I one rozumieją, kiedy napisze, że jestem drażliwa i nie chce rozmawiać. Bo często mają podobnie. 

Borderline. Ale nie tacy sami

Dlaczego postawiłaś na memy?

Bo tylko śmiech nas uratuje. Poza tym memy docierają do każdego. Ktoś patrzy na nieskomplikowany, a jednocześnie wymowny obrazek i myśli: „ja mam tak samo”. Czasem dorzucam dłuższe opisy. I ludzie je czytają. Połączyłam memy z czymś głębszym.

Pytają cię o poradę?

Tak, ale ja zawsze zaznaczam, że nie jestem psychologiem, ja piszę o swoich odczuciach i doświadczeniach. I o tym, jak ja coś odbieram. Nienawidzę szufladkowania, dlatego reaguje, kiedy ktoś sugeruje, że wszyscy borderzy są tacy sami. Zdarza się, że dostaję wiadomości: „cześć, moja dziewczyna jest borderem, robi to, to i to. Powiedz, co mam zrobić”. Jest to irytujące pytanie, ale odpowiadam, że nie wiem, bo jej nie znam.

Borderline. Gdzie jest granica?

Ale jednak chyba można coś poradzić bliskim osoby z borderline, którzy się zwyczajnie martwią, albo brakuje im sił.

Trzeba dać osobie z borderline dużo cierpliwości, zrozumienia, przymykać oko na wiele spraw, a z drugiej strony nie pozwolić wejść sobie na głowę. Osoby z borderline nieświadomie testują granice. Zdarzyło mi się powiedzieć mężowi, że ma się wynosić z domu. I on na szczęście wyczuł, że wcale tak nie myślałam. Takie rzeczy mówi się z ogromnego strachu przed odrzuceniem. 

Co można odpowiedzieć na słowa: „masz się wynosić z domu”?

„Kotek, kocham cię, jestem z Tobą, ale nie mów takich słów, bo mnie ranią”. Bardzo polecam też dwie książki „Uratuj mnie” oraz „Nienawidzę, nie odchodź”. Te publikacje bardzo mi pomogły zrozumieć istotę problemu. Mogą pomóc także najbliższym osoby z borderline. Prawda jest taka, że musimy pracować nad sobą do końca życia, ale też emocje z wiekiem słabną. 

Borderline. Zwykła radość

Za co mogłabyś polubić borderline?

Paradoksalnie za emocje. Radość przeżywana przez bordera jest radością absolutną. Kiedy brałam leki tłumiące emocje, to nie mogłam się odnaleźć. Ta radość była nijaka. Mój mąż wtedy powiedział: kochanie, to jest radość, którą ja czuję. To jest zwykła radość. Nie mogłam tego przeżyć, dla mnie to nie była radość. To był stan: „ok”. Brakowało mi euforii. 

Jak u dzieci.

Trochę tak jest z naszymi emocjami. Potrafię się cieszyć z błahych rzeczy. Którejś zimy zaczął padać pierwszy śnieg, mówię do dzieci: „ubierać buty, lecimy na dwór”. One całe „happy”, zapytały: „w piżamie”? Odpowiedziałam: „tak, w piżamie”. Wybiegliśmy i łapaliśmy na język płatki śniegu. To jest jeden z przykładów takiej bezwarunkowej radości. Mąż mówi, że kocha to, że cieszę, jak dziecko. Z drobnych rzeczy. Nie chciałabym tego stracić. 

Autorka: Ewelina Lis, Ann Asystent Zdrowia

Przeczytaj, posłuchaj:

Paulina Szarzyńska
Paulina Szarzyńska, autorka @borderline_dasiezyc / fot. Archiwum prywatne
0 Komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *