Korytarz życia. Ktoś umiera, bo ratownicy nie dojechali na czas. Osiem minut na wagę życia [MAGAZYN ANN]

– Lewy do lewego, prawy do prawego. Nie ma znaczenia czy to wypadek czy zwykły korek, powinniśmy ustawić auto przy skrajnych pasach. Bez pozostawienia wolnej przestrzeni dla karetki czy wozu strażackiego w wielu przypadkach może się skończyć tragicznie. I kończy – mówi Jarosław Śliwa, strażak, jeden ze współautorów ogólnopolskiej akcji społecznej „Korytarz życia – włącz myślenie”.

Ewelina Lis, Ann Asystent Zdrowia: W sieci bardzo popularny był film z wypadku na S8, na którym widać ogromny zator… i pojawiającą się między autami grupę osób z gitarą. Czy można zatem imprezować w korku?

Jarosław Śliwa: Oczywiście, że nie można. Będąc na autostradzie czy drodze ekspresowej, nie mamy prawa chodzić po jezdni. Możemy zrobić to, co praktykują na przykład Niemcy. Oni, kiedy dochodzi do wypadku, zostawiają auto przy skrajnych liniach swojego pasa, wychodzą z samochodów i chowają się za barierkę. Ale takie sytuacje, jak ta z gitarą, to nie jest rzadkość. Kiedyś drużyna piłkarska, która jechała na mecz, utknęła w zatorze na autostradzie, i zawodnicy między autami zrobili pokazowy trening. Innym razem orkiestra dęta rozstawiła się w korku i umilała czas kierowcom, grając na instrumentach. I to wszystko działo się na pasie ruchu.

Ktoś zapyta: „Co w tym niebezpiecznego, skoro ci ludzie stoją w korku po kilka godzin i nic się nie dzieje”?

Tak się tylko wydaje. W każdej chwili jednostki strażackie mogą się zmieniać, a to oznacza, że nagle może się pojawić wóz, który nie będzie mógł przejechać, bo nie ma korytarza życia. Albo karetka pogotowia utknie w korku, bo ktoś biega z trąbką. A uciekający czas jest śmiertelnie niebezpieczny.

Sam pomysł na utworzenie akcji dotyczącej korytarza życia narodził się sześć lat po tym, jak Ochotnicza Straż Pożarna, której byłem wówczas prezesem, miała problem z dojazdem do palącej się ciężarówki na A4 między Zgorzelcem a Krzyżową. Zrobiliśmy korytarz życia, ale on się po chwili zamknął, ponownie trzeba było go utworzyć. Po tym zdarzeniu zaczęliśmy nagłaśniać temat naszej akcji, ale przez rok nie mogliśmy się przebić z informacjami, jakieś tam pojedyncze wiadomości się pojawiały, ale nic wielkiego, aż do wypadku na autostradzie A4.

Znajdź więcej magazynowych treści w aplikacji Ann Asystent Zdrowia lub po zalogowaniu na stronie

Korytarz życia. Osiem minut wcześniej

Co się wtedy stało?

Na 36. km A4 doszło do śmiertelnego wypadku. Niestety, kierowcy ciężarówek zostawili samochody na wszystkich pasach autostrady i poszli popatrzeć. My dostając zgłoszenie, otrzymujemy dokładne informacje, na którym kilometrze coś się wydarzyło, ustalamy trasę dojazdu. Teoretycznie możemy jechać pod prąd, ale nie praktykujemy takiego rozwiązania, bo jest to zbyt niebezpieczne. Korzystamy z pierwszego możliwego wjazdu na trasę. I tamtego dnia mieliśmy ogromny problem z dojazdem.

Przebijaliśmy się kilometr za kilometrem, metr za metrem. Klaksony nie pomagały. Szło to mozolnie. Ostatecznie zatrzymaliśmy wozy strażackie czterysta metrów przed zdarzeniem. Duże auta były pozamykane, nie było w środku nikogo. Wzięliśmy więc sprzęt i zaczęliśmy biec. Ktoś nagrał to całe zamieszanie i wrzucił do sieci, i wtedy tym filmem zainteresowały się ogólnopolskie media. Promocja korytarza życia ruszyła z kopyta. Dziś wiemy, że stworzenie korytarza pozwala nam dojechać osiem minut wcześniej do zdarzenia.

Jak prawidłowo utworzyć korytarz życia?

Najprościej mówiąc: lewy do lewego, prawy do prawego. Nie ma znaczenia czy to wypadek czy zwykły korek, powinniśmy się ustawić przy skrajnych pasach. Bez korytarza życia, bez pozostawienia wolnej przestrzeni dla karetki czy wozu strażackiego w wielu przypadkach może się skończyć tragicznie. I kończy. Ktoś umiera, bo ratownicy czy lekarz nie dojechali na czas. Dobra informacja jest taka, że pięć lat temu mało kto tworzył korytarz życia, dziś robi to większość.

Korytarz życia. Syndrom stada

Kierowcy ciężarówek również?

W tym przypadku czasem są głosy sprzeciwu. Są filmy w sieci, gdzie osobówki pięknie tworzą korytarz życia, a kierowcy ciężarówek całkowicie ignorują zasady. A przecież to są kierowcy zawodowi, którzy spędzają wiele godzin, dni, miesięcy za kółkiem, są stałymi użytkownikami tras szybkiego ruchu i widzą różne sytuacje. Dziwne, że właśnie z nimi jest największy problem, bo to oni powinni dawać przykład, jak się zachować na drodze.

Niektórzy twierdzą, że na autostradzie bez pasa awaryjnego nie będą tworzyć korytarza życia, bo pobocze może być miękkie i mogą się zapaść. Jeden z kierowców ciężarówek napisał kiedyś na naszej stronie, że dopóki nie zobaczy w lusterku pojazdu uprzywilejowanego lub nie usłyszy sygnałów dźwiękowych, to nie będzie się stosować do zasad, bo to może być zwykły zator drogowy. Tego nie wiemy, dlatego najlepiej zawsze się ustawiać przy skrajnych pasach. Im więcej osób tak zrobi, tym lepiej, bo u nas wciąż funkcjonuje syndrom stada.

Czyli?

Jeden kierowca zaczyna coś robić i wszyscy zaczynają robić to, co on. Jeden nie będzie robić korytarza życia, reszta też nie. Kiedyś jechałem z rodziną do Wrocławia i na wjeździe do miasta od strony Bielan Wrocławskich utworzył się korek. To były godziny szczytu, więc był ogromny. Dojechałem do zatoru, ustawiając się do prawej strony. I co się stało? Wszystkie samochody przykleiły się do prawej strony. Piękny korytarz życia. Niestety, są tacy, którzy często wjeżdżają do środka, blisko osi jezdni i patrzą, co się dzieje, a potem, kiedy jedzie karetka czy straż jest wielki problem, bo nie mają się, gdzie ustawić.

Korytarz życia… w mieście i na plaży

Są tacy, którzy wykorzystują korytarz życia, żeby uciec z korka.

Ale za to na szczęście dostaje się mandaty. W 2019 roku, po wielu publikacjach medialnych, jak również naszych działaniach edukacyjnych, pojęcie korytarza życia zostało wprowadzone wraz „z przepisami o obowiązku ułatwienia przejazdu pojazdom uprzywilejowanym” do kodeksu ruchu drogowego. Od tamtej pory wielu kierowców wykorzystujących korytarz życia, aby ominąć zator, zostało ukaranych mandatami nawet do dwóch tysięcy złotych.

Wielu nie wie, że korytarz życia tworzy się nie tylko na autostradzie czy drogach ekspresowych.

To prawda, korytarz życia tworzymy też w mieście. Będąc na światłach w korku, bez możliwości zjazdu, powinniśmy wjechać na czerwonym świetle i umożliwić przejazd karetce czy policjantom w radiowozie. Może uratować życie też nad wodą. W wakacje na plaży w Stegnie zasłabł mężczyzna, a służby nie zdołały dotrzeć na czas, bo zabrakło korytarza życia między parawanami. 45-latek zmarł. Współczuję ratownikom, bo takie sytuacje zostają w głowie.

Który wypadek najbardziej utkwił w twojej pamięci?

Zanim zostałem strażakiem, czyli około 2009 roku, widziałem rozpacz po śmiertelnym wypadku w Czernej. Na zakręcie śmierci zginęła rodzina – kobieta w ciąży, jej mąż i dwuletnie dziecko. Coś przerażającego. Najbardziej tragiczny wypadek, do którego pojechałem jako strażak to zdarzenie z autostrady. Bus wjechał w pługosolarkę. W środku było rodzeństwo, jeden z mężczyzn miał potężny uraz głowy, a drugi krzyczał i błagał, żebyśmy reanimowali brata. Nie pamiętam szczegółów, myślę, że je wyparłem z głowy.

Korytarz życia. Siostra i znaki

Ciężko chyba się pozbierać po takiej akcji.

Teoretycznie strażak ochotnik może skorzystać z pomocy psychologa z Państwowej Straży Pożarnej, ale do OSP nie idą miękkie chłopaki czy dziewczyny. Nie idą tam też dla pieniędzy czy „fejmu”. Chcą pomóc i pomagają. Jeżeli ktoś ma problem z widokiem krwi, to szybko zostanie to zweryfikowane. Na kursach kwalifikowanej pierwszej pomocy ktoś może ładnie zaopatrywać rany, ale dopiero w terenie, w czasie akcji, widać, kto umie opanować strach. W mojej poprzedniej jednostce mieliśmy taką sytuację, że chłopak fajnie funkcjonował na kursach, a potem bardzo bał się krwi. Na szczęście w zastępie jeździ sześć osób – jeżeli ktoś się bardziej boi, może robić coś innego, na przykład pójść kierować ruchem.

Czemu zostałeś strażakiem?

Mieszkałem naprzeciwko remizy przez pięć lat, ale straż w ogóle mnie nie interesowała. Sytuacja się zmieniła po śmierci mojej siostry. W czerwcu minęło 15 lat, odkąd jej nie ma.

Zginęła w wypadku samochodowym?

Tak, pamiętam ten dzień doskonale. W sąsiednim powiecie doszło do dwóch wypadków i przez kilka godzin nie mogliśmy zlokalizować siostry. Dopiero wieczorem dowiedzieliśmy się, że zderzyły się dwa auta, a w jednym z nich znajdowała się moja siostra, która helikopterem została zabrana do szpitala. Po dwóch tygodniach przebywania w śpiączce farmakologicznej zmarła. Lekarze stwierdzili śmierć mózgową. Czytałem dokumentację, w której dokładnie było opisane, że na miejsce wypadku przyjechała straż graniczna z psami i zaczęła udzielać pierwszej pomocy. I wtedy postanowiłem, że nauczę się ratować innych. Wierzysz w znaki, takie magiczne?

Korytarz życia. Od wypadku do wypadku

Wierzę.
Ja też. Pamiętam, że po śmierci siostry jechałem po akta w sprawie wypadku i słuchałem radia, w którym trwał konkurs i nagle siostra mi błysnęła przed oczami. Wysłałem SMS-a i wygrałem dwa tysiące złotych i bilet na koncert Roda Stewarta, który został potem przełożony w związku z wypadkiem polskiego autokaru w Grenoble. Kilka miesięcy później jechałem z kolei do pracy i postanowiłem pojechać trasą, którą jechała siostra w dniu wypadku. Wcześniej unikałem tej drogi. I około trzech kilometrów przed miejscem, gdzie zginęła, jest stadion, z którego zabierał ją śmigłowiec LPR-u.

I nagle zobaczyłem helikopter na boisku. 400 metrów dalej miałem wypadek. Koledzy ze straży mnie wycinali, bo byłem zakleszczony w aucie. Na szczęście miałem zapięte pasy, wcześniej durny, często tego nie robiłem. Siostra nie miała zapiętych. I takie to były znaki. Niektórzy mi mówili, że mam dar i powinienem to wykorzystać, robić, działać. Po 2014 roku udało mi się dostać na kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy. Potem założyliśmy stronę – miał być korytarz ratunkowy, ale domena była zajęta, dlatego powstał korytarz życia, później dodaliśmy hasło „włącz myślenie”.

fot. Korytarz życia – włącz myślenie

Które filmy cieszą się na waszej stronie największym zainteresowaniem?

To jest jak na giełdzie – zainteresowanie rośnie i spada. Od wypadku do wypadku. Od tragicznego wydarzenia do tragicznego wydarzenia. Początkowo nie mogliśmy ruszyć z akcją, cieszyliśmy się z każdego polubienia czy nowego użytkownika. Po wspomnianym wcześniej wypadku z 2017 roku, gdzie musieliśmy biec ze sprzętem, przyjechała telewizja i cały dzień robiła wejścia na żywo z naszej jednostki.

Potem tematem zainteresowały się inne media, politycy, na wrocławskim stadionie był nawet spot wyświetlany na temat naszej kampanii. Czasem sami coś znajdziemy, czasem ktoś nam coś podeśle. Stronę prowadzą trzy osoby. Nie mamy dyżurów, reagujemy na bieżąco, jeżeli coś przychodzi, filtrujemy i ewentualnie publikujemy. Bazujemy na przejazdach służb ratowniczych, żeby ludzie wiedzieli, jak się zachować.

Korytarz życia. Autostrada to abstrakcja

Jesteście też na TikToku.

Mamy stronę internetową, Facebooka, Instagrama, Youtube i TikToka. Twittera też mieliśmy, ale się nie sprawdził. I prawda jest taka, że jeden materiał, która robi ogromne zasięgi na jednej platformie, na drugiej może mieć marne grono odbiorców. Były krytyczne głosy a propos TikToka, że to śmieszne, co my tam robimy. Ale ten kanał jest skuteczny. Dzięki niemu docieramy do nastolatków, którzy za kilka lat będą kierowcami. Te dzieciaki zostaną użytkownikami dróg i być może dzięki naszej obecności będą mieć pewne zachowania już we krwi. Inaczej jest w przypadku 50 czy 60-latków. Ich trudniej jest nauczyć czegoś, czego nie mieli na kursie. Dla niektórych abstrakcją jest autostrada, bo jej nigdy nie widzieli, a co dopiero jakiś korytarz życia.

Informujecie też o „Konwoju śmierci”, który wyjechał na autostrady.

To we Francji. Sześć ciężarówek, każda z trzema rozbitymi pojazdami służb drogowych na przyczepie, kursowała po tamtejszych autostradach. Nie był to tragiczny skutek wielkiego karambolu, ale próba uświadomienia, z jakim ryzykiem zmagają się ratownicy w działaniach. Widok robi wrażenie i daje do myślenia. Twórcy akcji chcieli też zachęcić kierowców do robienia częstszych przerw w czasie podróży i odłożenia telefonów na czas jazdy. Pisanie SMS-ów w czasie jazdy to najczęstszy powód rozkojarzenia, zresztą nie tylko we Francji. Może kiedyś udałoby się zrobić coś podobnego też w Polsce?

Rozmawiała Ewelina Lis, Ann Asystent Zdrowia

Więcej wywiadów do przeczytania za darmo w aplikacji Ann lub po zalogowaniu na stronie:

0 Komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *